1. Beautiful Bastard, E-book, The Office
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
1.BEAUTIFUL BASTARD
Cholera wymamrotałam pod nosem. JuŜ gdy się obudziłam, wiedziałam, Ŝe
mój dzisiejszy dzień będzie do dupy.
Siedząc w samochodzie, próbowałam zobaczyć coś poza ogromnym SUV’em
stojącym przede mną. Co się, kurwa, dzieje? Tkwię w jednym miejscu, na tej
zapomnianej przez Boga autostradzie juŜ 10 minut. 10 minut dłuŜej niŜ
powinnam. Spojrzałam jeszcze raz na zegarek.
Cholera.
Westchnęłam i wyjrzałam przez okno, napotykając wzrok kierowcy stojącego w
korku obok mnie. Facet po czterdziestce przesłał mi obrzydliwy uśmiech, a jego
usta ułoŜyły się w słowo „ładniutka”. Uhh! Dlaczego męŜczyźni muszą być takimi
świniami? Oparłam głowę o zagłówek siedzenia i westchnęłam przeciągle,
wracając myślami do katastrofy, którą rozpoczął się mój dzień.
Obudził mnie wrzask piosenki My Chemical Romance, płynącej z głośników
mojego budzika. Jęknęłam, wtulając twarz w poduszkę, szukając na ślepo
wyłącznika. Ale muzyka nie cichła, robiła się coraz głośniejsza.
Co do cholery?
Przechyliłam się dalej, Ŝeby wyszarpnąć kabel z gniazdka i zleciałam z łóŜka.
Niestety zegarek i wszystko co znajdowało się na moim nocnym stoliku spadło
razem ze mną.
BoŜe! Moj Blackberry!
Moja, teraz juŜ pusta, szklanka z wodą leŜała obok
mokrego telefonu. Narastała we mnie panika, gdy wzięłam do ręki przemoczony
do suchej nitki aparat. Byłam martwa. W tym czymś było całe moje Ŝycie i
harmonogram spotkań pana Cullena. Wzięłam głęboki wdech, chcąc się uspokoić.
MoŜe wyschnie i będzie działał
, wmawiałam sobie.
Tak, jasne. Bo woda
i drogi
elektroniczny sprzęt tak dobrze ze sobą współpracują.
Cicho dziękowałam Bogu, Ŝe wczorajszej nocy, przed wyjściem z biura
przypomniałam sobie o zrobieniu kopi zapasowej harmonogramu. Ale po
wspomnieniu poprzedniego dnia, byłabym bardziej zadowolona, gdybym o tym
zapomniała. Moj szef, Edward Cullen, był w szczególnie złym nastroju i spędził
większość dnia wyszczekując rozporządzenia i trzaskając drzwiami. Ten facet był
durniem pierwszej klasy. Przejął stanowisko po moim poprzednim szefie dziewięć
miesięcy temu i jest teraz takim samym chujem, jakim był pierwszego dnia
swojej pracy. Zazwyczaj nie sprawiało mi to kłopotu, nie dostałabym tej posady
będąc zbyt wraŜliwą. Ale tamtego dnia miałam na sobie nową, markową sukienkę
od Michaela Korsa, na którą wydałam kupę kasy i czułam się szczególnie dobrze
w swojej skórze. Jego napad złości sprawił, Ŝe byłam gotowa zatrudnić płatnego
mordercę, Ŝeby przyszedł do niego z wizytą przed 18:00.
Wzdychając zdałam sobie sprawę, Ŝe przerwę obiadową będę musiała spędzić na
poszukiwaniach nowego telefonu. Świetnie. Jakoś zdołałam wyrwać się z
zamyślenia i przygotować na dzisiejszy dzień. Oczywiście ekspres do kawy padł,
a moje klucze wpadły między poduszki na kanapie, ale jakimś sposobem
sprawiłam, Ŝe miałam tylko kilka minut w plecy. Tak było oczywiście przed
wypadkiem.
Minęła prawie godzina, zanim minęłam wrak samochodu blokujący trzy pasy
ruchu, spychając wszystkie samochody jadące autostradą na jeden pas. Gdy w
końcu dotarłam do biura, miałam godzinę spóźnienia. Normalnie by do mnie
zadzwonili, ale mój telefon był wciąŜ w domu, leŜał w kałuŜy wody, otoczony
nasiąkniętymi nią papierowymi ręcznikami.
Wiedziałam, Ŝe przez to przejdę przez piekło, pomimo iŜ szczyciłam się
przychodzeniem do pracy co najmniej 15 minut przed czasem i jeszcze nigdy się
nie spóźniłam. Do dzisiaj. Tylko dlatego, Ŝe on był aŜ takim dupkiem.
Pan Edward Cullen. Przewróciłam oczami, gdy to imię przeszło przez moje myśli;
nie znosiłam go. Był najbardziej zarozumiałym, pompatycznym kutasem jakiego
kiedykolwiek spotkałam. Słyszałam te wszystkie kobiety w biurze, które
chichotały i szeptały o nim, bo nawet ja musiałam przyznać, Ŝe był zabójczy. Ale
jeśli masz choć odrobinę zdrowego rozsądku, zdasz sobie szybko sprawę, Ŝe
piękno jest tylko powłoką, a brzydota przenika aŜ do kości. Przez ostatnich kilka
lat miałam styczność z nieprzyjemnymi typkami; z kilkoma spotykałam się w
liceum i na studiach. Jednak przy nim wymiękają. Piękny drań.
No, no, panno Swan, która jest dziś godzina w
pani
małym świecie? – zapytał
łaskawym tonem, gdy weszłam do biura.
Stał w drzwiach swojego gabinetu, który mieścił się naprzeciwko mojego biura,
wyglądając tak cudownie i arogancko jak zwykle. Miał około metra
dziewięćdziesięciu wzrostu i ciało jakby wyrzeźbione w marmurze. Popełniłam
błąd odwiedzając hotelową siłownię podczas konferencji w pierwszym miesiącu
naszej wspólnej pracy, wchodząc i znajdując go, spoconego i bez koszulki, obok
bieŜni. Ten widok na zawsze odcisnął się w mojej pamięci. Ale oczywiście, musiał
zrujnować ten moment otwierając usta:
Miło zobaczyć, Ŝe w końcu zaczyna się pani interesować swoją sylwetką, panno
Swan.
Dupek. Miał twarz, za którą zabiłby kaŜdy model i najbardziej niesamowite włosy
jakie kiedykolwiek widziałam u męŜczyzny. Sex hair. Tak nazywały je dziewczyny
z niŜszego piętra i zgadzam się z nimi; zasługiwały na tę nazwę.
Przepraszam, panie Cullen. Na autostradzie był wypadek. Przyjechałam tu tak
szybko jak mogłam. To się juŜ nigdy więcej nie powtórzy – odpowiedziałam
uprzejmym tonem z niewielką nutą jadu, mimo Ŝe moje palce aŜ się skręcały,
pragnąc wydłubać mu te piękne, zielone oczy.
Masz rację, nie powtórzy się odpowiedział z tym pewnym siebie uśmiechem,
który sprawiał, Ŝe mój Ŝołądek skręcał się i podskakiwał jednocześnie. Jeśli tylko
potrafiłby trzymać tę swoją przeklętą gębę zamkniętą, byłby idealny. Kawałek
taśmy klejącej przyklejonej na usta spowodowałaby duŜą zmianę i nie miałabym
nic przeciwko fantazjom, które o nas miewałam; w pokoju dostawczym, na jego
biurku, na
moim
biurku, na satynowych prześcieradłach…
A Ŝeby ten incydent zapadł pani w pamięć, chcę Ŝeby dokumenty, które
połoŜyłem na pani biurku dziś rano, zostały wypełnione i znalazły sie u mnie
przed szóstą. A później nadrobi pani straconą dzisiejszego poranka godzinę,
robiąc ze mną prezentację w sali konferencyjnej.
Moje oczy rozszerzyły się, gdy jego głos wyrwał mnie z, teraz juŜ odległych,
rozmyślań patrzyłam jak odwraca się nie mówiąc ani słowa więcej i wychodzi
zatrzaskując za sobą drzwi do swojego gabinetu. Co. Za. Kutas. Cholernie dobrze
wiedział, Ŝe przyzwoitej kampanii reklamowej nie da się zrobić w… spojrzałam na
zegarek. Świetnie, siedem i pół godziny, jeŜeli opuszczę lunch. Cisnęłam torebkę
pod biurko i usiadłam, włączając komputer i mamrocząc pod nosem, gdy
otwierałam teczkę z dokumentami. Dobrze, Ŝe przynajmniej była to prosta
reklama butów,
niezbyt
trudne do ułoŜenia hasło reklamowe. Ale to i tak
nierealne do wykonania w takim limicie czasowym. Wspomniałam juŜ wcześniej,
Ŝe mój szef to
kutas
?
Gdy pozostali pracownicy zaczęli wychodzić na lunch, usiadłam na moim biurku z
kawą i torebką Ritz Bits, które wyciągnęłam z automatu do przekąsek w drodze
powrotnej z łazienki. Normalnie przyniosłabym sobie lunch albo wyszła z innymi
asystentami coś przekąsić, ale czas nie był dzisiaj moim przyjacielem. Kiedy
zrzędziłam o niedoŜywianiu, usłyszałam jak zewnętrzne drzwi biura się otworzyły.
Podniosłam wzrok i uśmiechnęłam się, gdy moja przyjaciółka Angela weszła do
środka. Angela pracowała dla Cullen Inc. prawie tak długo jak ja. Była słodką i
uprzejmą dziewczyną, jedną z moich ulubionych współpracowniczek.
Gotowa na lunch, Bello? zapytała, uśmiechając się słodko.
BoŜe, Angela przepraszam, wiem Ŝe obiecałam, ale mam piekielny dzień.
Absolutnie nie ma szans, Ŝebym wyszła. Spojrzałam na nią przepraszająco,
podczas gdy jej uśmiech zamienił się w złośliwy uśmieszek.
Piekielny dzień, czy piekielny szef? Pochyliła się i prychnęła. Angela wiedziała
wszystko o Edwardzie „Fiucie” Cullenie. W tym budynku był Ŝywą legendą. Nikt z
nim nie dyskutował, jeŜeli chciał zachować pracę. Kurde, jeśli nie byłabym tak
dobra w swoim zawodzie, nie byłabym zdolna wykonać nawet połowy z tych
rzeczy, które robiłam.
Masz rację co do ostatniego odpowiedziałam. Zdmuchując kosmyki włosów z
oczu, głęboko westchnęłam. Jestem totalnie zawalona robotą. Idźcie beze mnie.
Ale… Próbowała się sprzeczać.
Angela, po prostu nie ma wyjścia. Nawet jeśli będę pracowała porządnie do
siódmej i tak nie wydaje mi się, Ŝe będę w stanie skończyć na czas. Naprawdę mi
przykro i obiecuję, Ŝe pójdę z wami następnym razem.
Dobra. Ale nie pozwól temu kutasowi sobą dyrygować. Ma szczęście, Ŝe cię ma i
dobrze o tym wie. Wszyscy wiemy kto naprawdę utrzymuje tu porządek, Bello.
Angela się uśmiechnęła i opuściła biuro.
BoŜe! Zapowiadał się długi dzień. ZauwaŜyłam, po raz trzeci w ciągu tych wielu
godzin, Ŝe moje uda zaczęły się ślizgać. Zawsze dbałam, aby do pracy ubierać się
nienagannie. Moje włosy zawsze rozpoczynały pracę stylowo poskręcane, ale pod
koniec dnia, same decydowały o swoim połoŜeniu. A dzięki mojej najlepszej
przyjaciółce Alice, moje ubrania zawsze były modne i profesjonalne. Upierała się,
Ŝe jestem stworzona do wizerunku „gorącej sekretarki”. Więc moja szafa składała
się w większości z ołówkowych spodniczek, kobiecych bluzek i marynarek,
prostej biŜuterii i oczywiście, znowu dzięki Alice, najlepszych butów. Odkąd
pamiętam nienawidziłam obcasów, zwłaszcza tych cennych, ale nauczyła mnie,
Ŝe droŜsze buty są lepszej jakości i lepiej wyglądają. ChociaŜ nie cierpię
przyznawać komuś racji, w tym przypadku musiałam się z nią zgodzić. Szafa w
moim domu zawierała teraz kilka par seksownych, markowych butów. Jedyną
rzeczą, której nienawidziłam, były moje okulary. Zawsze czułam się w nich jak
idiotka. Lecz szkła kontaktowe nie były dla mnie stworzone, a czytać bez nich nie
mogłam. Więc Alice pomogła mi wybrać idealną parę szkieł, opisując je jako
„dopełniające wygląd”.
Gdy schyliłam się pod biurko, próbując poprawić pończochy, poczułam Ŝe ktoś
wszedł do biura. Nie spoglądając w górę powiedziałam:
Angela, mówiłam ci… Przerwałam gdy w końcu zerknęłam w górę i
zobaczyłam, Ŝe to nie Angela stoi przede mną. Zarumieniłam się i szarpnęłam
spódnicą, by przesunąć ją na swoje miejsce. Przepraszam, panie Cullen, ja…
ale mi przerwał.
Panno Swan, skoro widocznie ma pani czas na pogaduszki z innymi biurowymi
dziewczynami oraz na kończenie projektu dla Nike, powiedział patrząc na mnie
z góry, moŜesz jeszcze zbiec na dół do księgowości i znaleźć analizę zysków z
trzeciego kwartału. Myślisz, Ŝe dasz radę?
Czy on właśnie powiedział biurowe dziewczyny? Westchnęłam cięŜko i spojrzałam
w dół, na stertę pracy, która wciąŜ na mnie czekała, a potem znów na niego
napotykając jego płonące zielone oczy. Próbowałam powstrzymać swój gniew.
Z całym naleŜytym szacunkiem, panie Cullen. Jestem tylko jedną osobą i…
To nie była prośba. To by było na tyle, panno Swan. Uciął, przyglądając mi się
przez chwilę uwaŜnie z zaciśniętą szczęką, a potem odwrócił się na pięcie i rzucił
do swojego biura, ponownie trzaskając drzwiami.
Jaki on miał, kurwa, problem? Czy on naprawdę uwaŜał za konieczne, by
trzaskać za sobą drzwiami? Przewróciłam oczami i porwałam swoją marynarkę z
oparcia krzesła, rozpoczynając drogę do księgowości. Gdy wróciłam zapukałam
do szefa, ale nie doczekałam się odpowiedzi a drzwi były zamknięte. Dupek
prawdopodobnie poszedł na lunch, a mi kazał odwalić za niego brudną robotę.
Wepchnęłam teczkę z dokumentami przez szczelinę w drzwiach, mając nadzieję,
Ŝe papiery rozlecą się po całym pokoju i będzie musiał je sam pozbierać. NaleŜało
mu się. Potem, po chwili zastanowienia, rozmyśliłam się. Znając go, zadzwoniłby
po mnie, Ŝebym przyszła i posprzątała, podczas gdy on obserwowałby mnie;
zabierając więcej czasu mojemu i tak niewykonalnemu projektowi.
Kurwa!
Pomyślałam setny raz w ciągu ostatniej godziny. Gnałam w dół
zaciemnionym korytarzem teraz juŜ pustego budynku; chwyciłam na chybił trafił
materiały na prezentację i spojrzałam na zegarek.
7:20. Jezu Chryste, czy nic mi
się dzisiaj nie uda?
Pan Cullen mnie udupi. Byłam juŜ spóźniona 20 minut.
Nienawidził spóźnień. Spóźnienie nie było słowem obecnym w słowniku Edwarda
Kretyna Cullena. Razem z sercem, uprzejmością, współczuciem lub
podziękowaniem.
Złapałam się na tym, Ŝe po raz kolejny planowałam zabójstwo tego łajdaka.
Prosta praca to wszystko, o co prosiłam. Zrobić parę kopii, obindować jakieś
dokumenty. Bułka z masłem. Wejść i wyjść. Ale nie.
A teraz proszę, biegnę przez puste korytarze, w moich włoskich szpilkach za
350$, na spotkanie z katem.
Oddychaj Bello, oddychaj. On moŜe wyczuć strach.
Gdy zbliŜałam się do sali konferencyjnej, bezskutecznie próbowałam uspokoić
oddech. MoŜe przyjdzie później i jest nadal w swoim biurze.
Taa, jasne.
Minęłam
jego gabinet i moje lęki się potwierdziły. Drzwi były otwarte, lampka biurowa
była jedynym źródłem światła w pokoju, obok biurka stał duŜy skórzany fotel.
Pusty.
Cholera.
Zwolniłam tempo do spacerowego, gdy dotarłam do pokoju konferencyjnego;
przyćmione światło wydobywało się spod przymkniętych drzwi. On na pewno tam
jest, czeka na mnie. OstroŜnie próbowałam wygładzić włosy i ubrania, trzymając
kurczowo plik dokumentów w ręku. Biorąc głęboki wdech, zapukałam do drzwi.
Wejdź. Mój oddech przyspieszył i z moich ust wyrwało się lekkie dyszenie,
spowodowane tonem jego głosu. Nie brzmiał wściekle; było gorzej. Wyglądało na
to, Ŝe jest znudzony. Znudzony czekaniem na mnie. Chyba to mają na myśli
mówiąc o odruchu walki lub lotu.
Prostując ramiona weszłam do słabo oświetlonego pokoju. Był duŜy; po jednej
stronie okna wypełniały przestrzeń między podłogą a sufitem, co dawało piękny
widok na panoramę Chicago osiemnaście pięter w dół. Pośrodku stał duŜy i
cięŜki drewniany stół konferencyjny, a na honorowym miejscu, twarzą do mnie
siedział pan Cullen.
Siedział tam, jego marynarka była przewieszona przez oparcie krzesła, krawat
poluzowany, rękawy koszuli podwinął do łokci, a palce zetknął, tworząc przed
sobą piramidkę. Wyraz całkowitego znudzenia stęŜał na jego idealnej, męskiej
twarzy. Oczy ze znudzeniem wpatrywały się w moje, ale nic nie powiedział.
Przepraszam, panie Cullen powiedziałam słabnącym głosem, z nadal
przyspieszonym oddechem. Strasznie wszystko się dzisiaj po… zatrzymałam
się. Wymówki nie pomogą w mojej sytuacji. Poza tym, nie moŜe obwiniać mnie
za coś, nad czym nie mam kontroli. MoŜe mnie pocałować w dupę. Z nowo
odnalezioną odwagą, uniosłam podbródek i podeszłam do stołu.
Unikając jego spojrzenia, przesortowałam dokumenty i umieściłam prezentację
na drewnianym stole przed nami.
Czy mogę zaczynać, panie Cullen? zapytałam, nawet nie próbując ukryć jadu
w moim głosie.
Spojrzał na mnie, nie reagując, a jego zielone oczy przenikały moją odwagę na
wskroś. Byłoby duŜo łatwiej, gdyby nie był tak przystojny.
Jaki jest sens
posiadania tak pięknej twarzy, gdy przywiązany jest do niej taki dupek?
Nienawidziłam siebie za zwracanie uwagi na jego wygląd. Oczywiście był tak
cudowny, jak podły w stosunku do innych. KaŜda kobieta w tym budynku chętnie
rzuciłaby się na niego, ale on był zbyt arogancki i zarozumiały, Ŝeby to chociaŜ
zauwaŜyć. KaŜda, ale nie ja. Byłam dumna, będąc jedyną, która nigdy nie
usiłowała pozyskać jego uwagi. MoŜe i był seksowny jak cholera, ale jedno słowo
wypowiedziane z jego ust zazwyczaj rozwiązywało ten problem.
WciąŜ nic nie mówiąc, ruchem ręki ponaglił mnie bym kontynuowania.
Odchrząknęłam i zaczęłam prezentację. Gdy poruszałam się między róŜnymi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]