018.Krentz Jayne Ann (Quick Amanda) - Oczekiwanie, Harlequin Orchidea
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
JAYNE ANN KRENTZ
Oczekiwanie
ROZDZIAŁ 1
Sara Frazer przerwała przeszukiwanie biurka Adriana
Saville'a i po raz setny powiedziała sobie, że to, co robi,
jest nielegalne, a może nawet niebezpieczne. I choć nie
była kobietą bez wad, co rodzina wypomniała jej niedaw
no ze szczegółami, nigdy do tej pory nie posunęła się do
czegoś tak niskiego.
Z drugiej strony Sara była zaniepokojona, zmartwiona,
i nastawiona podejrzliwie do obcego mężczyzny, którego
gabinet pospiesznie przetrząsała. Poza tym doszła do
wniosku, ze zwykłym sobie entuzjazmem, że szkoda tracić
taką okazję. Kiedy przyjechała przed dwudziestoma minu
tami, okazało się, że drzwi do stojącego na uboczu domu
Saville'a nie są zamknięte na klucz. W końcu nie zamie
rzała niczego ukraść. Szukała jedynie odpowiedzi na kilka
pytań.
Zasuwając szufladę biurka, Sara niecierpliwie rozejrza
ła się po solidnie wysprzątanym i utrzymanym w porządku
pokoju. Ciekawe, do jakiego stopnia odzwierciedla on
charakter Saville'a? Jeśli schludne wnętrze - drewniana
6
OCZEKIWANIE
podłoga, proste meble i liczne półki - pasowało do właści
ciela, Sara mogłaby wpaść w tarapaty, gdyby znienacka on
się pojawił. Atmosfera gabinetu nie sprzyjała intruzom.
Okno cieplarni wychodzące na zimną i ciemną wodę
Puget Sound stanowiło główne źródło światła. Nad Bain-
bridge Island zapadał zmrok, a po drugiej stronie zatoki
ożywały światła Seattle. Dom stał na uboczu, pośród sosen
i jodeł, ale Sara nie chciała zapalać lampy, żeby nie zwró
cić uwagi jakiegoś przypadkowego przechodnia. Powinna
zdążyć przed zapadnięciem zmroku.
Odwracając się od biurka w stronę półek, zauważyła
jabłko i zaskoczona wzięła je do ręki. Czyżby jej podejrze
nia wobec Adriana Saville'a miały jednak okazać się nie
uzasadnione? Sama miała w domu identyczne jabłko i Sa-
ville mógł je dostać tylko od jednego człowieka.
Sara przyjrzała się jabłku pod światło. Wykonano je
z kryształu, a ogonek i listek z delikatnie wyrzeźbionego
złota. Sara wiedziała, że ofiarodawca to osoba przywiązu
jąca znaczenie do złota. W środku kryształu tkwiły pęche
rzyki powietrza, które w intrygujący sposób odbijały świa
tło i sprawiały, że każdy, kto trzymał jabłko w dłoni, za
czynał je dokładnie oglądać.
Fakt, iż Adrian Saville posiadał ten niezwykle atrakcyj
ny przycisk do papieru, stwarzał nowe możliwości. Sara
stała nieruchomo, obracając jabłko w dłoni i zastanawia
jąc się nad dalszym działaniem.
- Mogę ugryźć?
Niski, szorstki głos dobiegł od drzwi. Zaskoczona i za
wstydzona Sara omal nie upuściła kryształu, kiedy odwró
ciła się gwałtownie w stronę opartego o futrynę mężczy-
OCZEKIWANIE
7
zny. Gorączkowo poszukiwała jakiegoś rozsądnego wytłu
maczenia swojej obecności w jego pokoju. Niestety, sytu
acja nieco ją przerosła i Sara szczerze pożałowała, że po
zwoliła sobie skorzystać z okazji i weszła do otwartego,
pustego domu.
- Bardzo przepraszam - wyjąkała, czując, iż trzęsą jej
się ręce. - Nikogo nie słyszałam. To znaczy, kiedy przyje
chałam, zastałam otwarte drzwi, choć w domu nikogo nie
było. Nie powinnam wchodzić do środka, ale nie chciałam
czekać w samochodzie i... - Urwała gwałtownie, bo coś
jej przyszło do głowy. - Pan jest Adrianem Saville'em,
prawda?
Patrzył na nią oczami jakby wypranymi z koloru. Sara
miała wrażenie, że obcy mężczyzna prześwietlił ją wzro
kiem na wylot.
- Jeśli nie jestem Adrianem Saville'em, to sytuacja
staje się jeszcze bardziej skomplikowana, prawda?
Sara zacisnęła palce na chłodnym krysztale, starając
się, aby jej głos zabrzmiał spokojnie i stanowczo.
- To by oznaczało, że do domu pana Saville'a wtargnę
ło dwóch intruzów, a nie jeden. Co rzeczywiście stwarza
łoby dodatkowe komplikacje. Myślę jednak, że jest pan
Adrianem Saville'em.
Mężczyna skrzyżował ręce na piersi i przyglądał jej się
z umiarkowanym zainteresowaniem.
- Skąd ta pewność?
- Czuje się pan tu jak u siebie, to widać - odparła
i pomyślała, że raczej nie zamierzał zrobić jej krzywdy;
w ogóle nie wyglądał na człowieka, który mógłby kogoś
skrzywdzić bez istotnego powodu.
8
OCZEKIWANIE
Strach znikł, pozostał jedynie wstyd.
- Mogę wszystko wyjaśnić, proszę pana.
- Czekam niecierpliwie.
Sara się zaczerwieniła. Ostrożnie odłożyła kryształowy
przycisk na biurko, z ulgą odwracając wzrok od dziwnie
bezbarwnych oczu.
- A zatem przyznaje się pan do swego nazwiska?
- Czemu nie? W końcu jestem u siebie w domu. Mogę
się posłużyć własnym nazwiskiem - odparł, cokolwiek
zagadkowo.
- Sara Frazer - przedstawiła się cicho, znów spogląda
jąc mu w oczy. - Siostrzenica Lowella Kincaida. Mam
w domu taki sam przycisk.
- Aha.
Zapadła cisza i zakłopotana Sara usiłowała ją wypełnić
dalszymi wyjaśnieniami.
- Przyjechałam tutaj, do pana, bo nie mogę znaleźć
wuja Lowella. Dziś po południu wróciłam z jego letniego
domu w górach. Złapałam prom na wyspę i nim znalazłam
pański dom, zrobiło się późno. Nikt nie odpowiadał, gdy
zastukałam, a kiedy okazało się, że drzwi są otwarte, we
szłam, żeby na pana zaczekać - zakończyła z nieśmiałym
uśmiechem.
- A potem postanowiła pani przeszukać mój gabinet,
żeby się czymś zająć? - Nie odwzajemnił uśmiechu, lecz
nie sprawiał też wrażenia zbyt przejętego jej wyznaniem.
Sara odetchnęła głęboko.
- Zauważyłam przycisk - skłamała. - Jest dokładnie
taki jak mój. Dał mi go wuj Lowell kilka miesięcy temu.
Pański też jest prezentem od niego, prawda?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]