1.David Eddings - Pionek Proroctwa, Belgariada
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
David Eddings
Pionek Proroctwa
Belgariady tom I
Przełożył Piotr W Cholewa
Theone,
który opowiadał mi historie, ale nie mógł zaczekać na moje,
i Arturowi,
który pokazał mi, jak być mężczyzną… i nadal mi pokazuje
PROLOG
Będący historią Wojny Bogów i Dzieł Czarodzieja Belgaratha adaptacja z Księgi
Alornów
Gdy świat był jeszcze młody, siedmiu Bogów żyło w harmonii, a rasy ludzi były jak
jeden naród. Belara, najmłodszego z Bogów ukochali sobie Alornowie. Mieszkał wśród nich i
miłował, a oni rośli pod jego opieką. Inni Bogowie także zbierali przy sobie ludy i każdy z
Bogów kochał swój naród.
Lecz najstarszy brat Belara, Aldur, nie był Bogiem żadnego narodu. Mieszkał z dala
od ludzi i Bogów aż do dnia, gdy odnalazło go zbłąkane dziecko. Aldur przyjął je na swojego
ucznia i nazwał Belgarathem. Belgarath poznał sekrety Woli i Słowa, i stał się czarodziejem.
W latach, które nadeszły, inni także szukali samotnego Boga. Połączyli się w bractwo i
pobierali nauki u stóp Aldura, a czas nie miał do nich dostępu.
I zdarzyło się, że wziął Aldur kamień w kształcie kuli, nie większy niż serce dziecka, i
obracał go w dłoniach, aż stał się żyjącą duszą. Wielka była potęga tego kamienia, zwanego
przez ludzi Klejnotem Aldura; Aldur dokonywał nim cudów.
Ze wszystkich Bogów Torak był najpiękniejszy, a jego ludem byli Angarakowie.
Składali mu ofiary i nazywali Panem Panów, a Torakowi słodki był dym ogni ofiarnych
ofiarnych słowa uwielbienia. Nadszedł wszelako dzień, gdy usłyszał o Klejnocie Aldura, i od
tej chwili nie zaznał spokoju.
Wreszcie, skryty pod maską obłudy, stanął przed Aldurem.
- Bracie mój - powiedział. - Nie jest właściwe, byś trwał z dala od naszej kompanii i
rady. Odrzuć ten klejnot, który oderwał twój umysł od myśli o nas.
Aldur zajrzał w duszę brata i upomniał go:
- Czemu szukasz władzy i panowania, Toraku? Czy nie wystarczą ci Angarakowie?
Nie próbuj w swej bucie posiąść Klejnotu, by cię nie zabił.
Wielki był wstyd Toraka, gdy usłyszał słowa Aldura. Uniósł dłoń i uderzył swego
brata, a potem uciekł, porywając Klejnot.
Inni Bogowie błagali Toraka, by zwrócił Klejnot, lecz ten odmawiał. Wtedy powstały
rasy ludzi i ruszyły do bitwy przeciw hufcom Angaraków. Wojny ludzi i Bogów szalały na
ziemi, aż niedaleko wyżyny Korim, Torak wzniósł Klejnot i zmusił, by połączył swą wolę z
jego wolą i rozbił ziemię na części. Góry runęły i napłynęło morze. Lecz Belar i Aldur
połączyli swą moc i wznieśli morzu bariery. Jednak ludzie zostali rozdzieleni, a z nimi
Bogowie.
A kiedy Torak podniósł żywy Klejnot przeciwko ziemi, jego matce, ten zbudził się i
zajaśniał świętym ogniem. Błękitny płomień spalił twarz Toraka. Ten w bólu powalił góry; w
udręce rozłupał ziemię; w agonii rozlał morze. Lewa ręka zapłonęła i wypaliła się na popiół,
lewa strona twarzy stopniała jak wosk, a lewe oko zagotowało się w oczodole. Z wielkim
krzykiem skoczył w morze, by zgasić ogień, lecz cierpienie nie miało końca.
Gdy Torak wynurzył się z wody, prawa strona jego ciała pozostała piękna, lecz lewa
była spalona i poraniona strasznie ogniem Klejnotu. Dręczony bólem poprowadzi! swój lud
ku wschodowi, gdzie na równinach Mallorei zbudowali wielkie miasto. Nazwali je Cthol
Mishrak, Miasto Nocy, gdyż Torak w ciemności skrywał swe blizny. Angarakowie wznieśli
dla swego Boga żelazną wieżę i umieścili Klejnot w mosiężnej szkatule na samym
wierzchołku. Torak przychodził tam często i odchodził płacząc. Lękał się, by nie pokonało go
pragnienie ujrzenia Klejnotu i by nie zginął.
Stulecia mijały w ziemi Angaraków, którzy zaczęli nazywać swego okaleczonego
Boga Kal Torakiem, jednocześnie Królem i Bogiem.
Belar zabrał Alornów na pomoc. Ze wszystkich ludów ci byli najtwardsi i
najwaleczniejsi, a Belar tchnął w ich serca wieczną nienawiść dla Angaraków. Z okrutnymi
mieczami i toporami w dłoniach przemierzali północne krainy aż po pola wiecznego lodu,
szukając drogi do swych nieprzyjaciół.
Tak było do czasu, gdy Cherek o Niedźwiedzich Barach, największy z królów
Alornów, dotarł do Doliny Aldura i odnalazł Belgaratha Czarodzieja.
- Droga na północ jest otwarta - powiedział. - Znaki i przepowiednie nam sprzyjają.
Nadszedł czas, byśmy odszukali przejście do Miasta Nocy i odebrali Jednookiemu Klejnot.
Poledra, żona Belgaratha, nosiła właśnie dziecko, i czarodziej nie chciał jej opuszczać.
Słowa Chereka przekonały go jednak. Wykradli się nocą, by dołączyć do synów Chereka,
Drasa o Byczym Karku, Algara o Chyżych Stopach i Rivy o Żelaznej Dłoni.
Okrutna zima ścisnęła północ i mokradła lśniły pod gwiazdami od szronu i szarego jak
stal lodu. Szukając drogi, Belgarath rzucał zaklęcie i przybierał postać szarego wilka.
Bezgłośnie przemykał po zaśnieżonym lesie, gdzie drzewa trzeszczały i pękały od
przenikliwego mrozu. Szron przykrył grzbiet i ramiona wilka; na zawsze już pozostały
srebrne broda i włosy Belgaratha.
Poprzez śnieg i mgłę dotarli do Mallorei i wreszcie stanęli w Cthol Mishrak.
Znalazłszy sekretne przejście do miasta, Belgarath powiódł ich do stóp żelaznej wieży.
W milczeniu wspinali się po zardzewiałych schodach, których od dwudziestu wieków
nie dotknęła ludzka stopa. Lękliwie zakradli się do komnaty, gdzie Torak dręczony bólem
rzucał się we śnie, kryjąc okaleczoną twarz pod stalową maską. Bezszelestnie przebiegli obok
śpiącego Boga i w końcu wkroczyli do komnaty, gdzie leżała żelazna szkatuła, w której
spoczywał żywy Klejnot.
Cherek skinął na Belgaratha, by wziął Klejnot, lecz ten odmówił.
- Nie mogę go dotknąć - powiedział - by mnie nie zniszczył. Kiedyś przyjmował dotyk
Boga i człowieka, lecz wola Klejnotu stwardniała, gdy Torak wzniósł go przeciw jego matce.
Nie pozwoli już tak się wykorzystać. Czyta w naszych duszach. Tylko ten, co nie ma złych
intencji, kto jest tak czysty, że nie myśląc o władzy i posiadaniu weźmie go i poniesie
narażając życie - tylko ten może go teraz dotknąć.
- Który z ludzi w mroku swej duszy nie żywi złych intencji? - spytał Cherek.
Lecz Riva o Żelaznej Dłoni otworzył szkatułę i wyjął Klejnot. Płomień zajaśniał mu
przez palce, lecz Riva nie spłonął.
- Niech tak będzie, Chereku - rzekł Belgarath. - Twój najmłodszy syn jest czysty. Jego
przeznaczeniem i przeznaczeniem tych, co przyjdą po nim, jest nieść i chronić Klejnot -
Belgarath westchnął wiedząc, jaki ciężar kładzie na barki Rivy.
- Jego bracia i ja podtrzymamy go - powiedział Cherek. - Dopóki będzie niósł ten
ciężar.
Riva owinął Klejnot płaszczem i ukrył pod tuniką. Potem przebiegli znowu przez
komnatę kalekiego Boga, po zardzewiałych stopniach w dół, sekretnym przejściem do bram
miasta i dalej, ku pustkowiom.
Wkrótce potem Torak obudził się i poszedł, jak zawsze, do Komnaty Klejnotu. Lecz
szkatuła była otwarta, a Klejnot zniknął. Straszliwy byt gniew Kal Toraka. Chwyciwszy swój
wielki miecz opuścił żelazną wieżę, odwrócił się i uderzył raz tylko, a wieża runęła. Potem
krzyknął do Angaraków głosem gromu:
- Za to, że staliście się niedbali i nieuważni, że pozwoliliście złodziejom ukraść to, za
co tak drogo zapłaciłem, zburzę miasto i przepędzę was. Angarakowie tułać się będą, póki nie
wróci do mnie Cthrag Yaska, płomienny kamień.
Potem zmienił Miasto Nocy w ruinę, a hufce Angaraków pognał na pustkowie. Cthol
Mishrak przestało istnieć.
Trzy mile na północ Belgarath usłyszał hałas i wiedział, że Torak się przebudził.
- Teraz ruszy za nami - oznajmił. - I tylko moc Klejnotu zdoła nas ocalić. Kiedy się
zbliżą, niech Żelazna Dłoń wzniesie Klejnot, by go zobaczyli.
I podeszli Angarakowie z samym Torakiem na czele, lecz Riva podniósł Klejnot, a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]