012 - Pan Samochodzik i Niewidzialni - Nienacki Zbigniew, Pan Samochodzik - 119 tomów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zbigniew Nienacki
PAN SAMOCHODZIK I … NIEWIDZIALNI
1977
.
- Nie słyszał pan o Bondzie? - tym razem już wyraźne lekceważenie zabrzmiało w jej głosie. - To tajny agent 007 angielskiego wywiadu, który przeżył mnóstwo fascynujących przygód. Coś w rodzaju Stirlitza i kapitana Klossa. O tych pan pewnie słyszał lub oglądał ich w telewizji.
- Oczywiście - przytaknąłem gorliwie - ale to postacie fikcyjne. A my tu mamy szarą, nieciekawą rzeczywistość. Będzie pani urzędnikiem, młodszym referentem, a nie tajnym agentem Centralnego Zarządu Muzeów i Ochrony Zabytków. Czy nie pomyślała pani raczej o pracy w filmie? Słyszałem, że właśnie będą kręcić film o kontrwywiadzie.
- Ach, nie! - zawołała młoda osoba. - Ja nie chcę przeżywać przygód wyimaginowanych.
- Tak, tak, rozumiem panią. - Dyrektor Marczak jeszcze raz serdecznie uśmiechnął się do panny Moniki, a potem powiedział do mnie rozkazująco:
- Proszę panią Monikę zapoznać z jej obowiązkami. Myślę, że będzie mogła u nas wykazać swoje zdolności.
Sztywno jak automat podniosłem się z fotela i wyszeptałem:
- Chodźmy do naszego referatu. Otrzyma pani zadanie do wykonania.
Na korytarzu panna Monika zapytała mnie:
- Jaką metodą pan pracuje? Sherlocka Holmesa, komisarza Maigreta czy Pierre Mansona?
- Pana Samochodzika - odparłem z powagą.
- A któż to jest Pan Samochodzik?
Aż przystanąłem na czerwonym chodniku, jaki leży na korytarzu w każdym szanującym się ministerstwie.
- Nie słyszała pani o Panu Samochodziku? To bardzo źle. Proszę do jutra uzupełnić luki w swoich wiadomościach o najsławniejszych detektywach i metodach ich pracy.
Gdy otwierałem drzwi pokoju, znowu zapytała:
- Czy będę miała pistolet dostatecznie mały, aby się zmieścił w mojej torebce? Lubię bowiem bardzo małe torebki.
- Pistolet? - wyjąkałem. I taki wyraz wstrętu pojawił się na mojej twarzy, że po raz pierwszy uśmiechnęła się do mnie. - Nie używamy takich staroświeckich narzędzi - wyjaśniłem. - Pistolety wyszły już z mody.
- A czego się teraz używa?
Stuknąłem się palcem w czoło.
- Głowy, proszę pani. Trzeba zmusić do działania szare komórki w mózgu.
- Ach, już wiem. To metoda detektywa Herkulesa Poirot.
- O, nie tylko - odparłem z oburzeniem. - Pan Samochodzik też używa przede wszystkim szarych komórek.
Usadowiłem pannę Monikę za nowym biurkiem. Sam zasiadłem przy swoim i długo w milczeniu przyglądałem się współpracowniczce zastanawiając się, jakie zadanie powinienem jej powierzyć. Moje milczenie przedłużało się, co trochę zaniepokoiło Monikę. Zaczęła wiercić się na krześle, nerwowo zapaliła papierosa.
- Nie jest pan zachwycony moją osobą - stwierdziła.
- Nie - przyznałem szczerze i dodałem - w wydziale kadr znajduje się zapewne teczka z pani aktami personalnymi. Jest tam życiorys, wszelkie dane dotyczące pani osoby. Wolałbym jednak z pani ust dowiedzieć się o niej coś niecoś.
- Proszę pytać - wydęła pogardliwie usta.
- Ma pani narzeczonego?
- Nawet kilku.
- Co to znaczy? - zdumiałem się.
Wzruszyła ramionami.
- Kręci się koło mnie kilku młodych ludzi, nawet proponowali mi małżeństwo, ale jak na razie nie myślę o założeniu rodziny. Pan też jest kawalerem?
Udałem, że nie usłyszałem pytania.
- Ma pani przyjaciółki, koleżanki?
- Nie, nie lubię konkurencji.
- Mieszka pani sama czy z rodzicami?
- Z rodzicami, ale już wpłaciłam na samodzielne mieszkanie. Jeszcze w tym roku mam otrzymać pokój z kuchnią.
- Kim są pani rodzice?
Wymieniła bardzo sławne nazwisko w świecie aktorskim i roześmiała się głośno:
- Pyta mnie pan w taki sposób, że gotowam pomyśleć, iż zamierza pan umówić się ze mną na kolację.
Zaczerwieniłem się.
- Lubię wiedzieć, z kim mam współpracować.
I otworzyłem kluczykiem górną szufladę biurka. Rozłożyłem przed sobą tekturową teczkę i wyjąłem z niej notatkę, którą otrzymałem z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
- Pani Moniko. Dziś wieczorem przyjedzie do Warszawy i zamieszka w hotelu „Forum” na ósmym piętrze Johann Schreiber. To obywatel niemiecki z Berlina Zachodniego. Jest właścicielem dużego salonu aukcyjnego, gdzie sprzedaje się dzieła sztuki oraz antyki. Pan Schreiber przybywa do Polski, gdyż od naszych władz uzyskał zezwolenie na odstrzał wilka w Bieszczadach. Zapłacił za to dużo pieniędzy, a nam dewizy są potrzebne. Być może pan Schreiber jest rzeczywiście zapalonym myśliwym, ale powinniśmy być czujni. Otrzymuje pani pierwsze zadanie: proszę ustalić, po co naprawdę przyjechał do Polski właściciel salonu aukcyjnego. Nie muszę chyba zaznaczać, że obowiązuje panią tajemnica służbowa.
- A jak wygląda pan Schreiber?
- Mam nadzieję, że dowiem się tego właśnie od pani.
Zgasiła papierosa i powiedziawszy mi grzecznie „do zobaczenia” wyszła z pokoju zgrabnie kołysząc biodrami.
Po chwili jednak wróciła. Zajrzała przez wpółotwarte drzwi i rzekła:
- Przypomniałam sobie, szefie, że wiem jednak coś niecoś o Panu Samochodziku i jego metodach działania. Pan Samochodzik sprawia wrażenie naiwnego, ograniczonego, zabawnego dziwaka. W rzeczywistości jest sprytny, inteligentny i bezwzględny wobec swoich przeciwników. To dobra metoda. Ciekawi mnie, czy mogłabym i ja się nią posłużyć.
- I co? -...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]