They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

2. Cierniem ukoronowanie, Praktyka diakońska, Homiletyka, Kazania pasyjne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

2. Święta Głowa Jezusa

– Jego skronie, uszy, oczy i usta – które zalała krew od cierniem ukoronowania.

 

Jaki On był? – pytają ludzie – Jak tak naprawdę wyglądał?

Otóż, zawsze gdy popatrzę na wizerunki, które ukazują Jego oblicze moje serce jakby mocniej bije i zalewa je pokój...

Piękna, pełna powagi, szlachetności, dostojeństwa i skupienia… Taka była twarz Jezusa. I te opadające na ramiona długie włosy.

Jednak wygląd zewnętrzny to nie wszystko, bo jak się szybko okazało, w Jego świętej głowie, już od młodości rodziły się najwznioślejsze myśli o miłości, pokoju, obdarowaniu innych błogosławieństwem i pragnienie poświęcenia. Wskazuje na to scena w świątyni, kiedy to 12 letni Jezus zadziwiał nauczycieli bystrością swego umysłu i odpowiedziami. To właśnie wtedy, Jezus odkrył, że „powinien być w tym co należy do Jego Ojca”(Łk 2,49).

Nadszedł wreszcie czas Jego chrztu, a po jego skroniach spłynęły wody Jordanu:

-obmywając Jego uszy – które zawsze słyszały wołających o pomoc…

-obmywając Jego oczy – które zawsze dostrzegały biedę i nędze…

-obmywając Jego usta – które zawsze pokrzepiały ciepłym słowem…

Bo nie wiem czy wiesz, ale to właśnie Jego uszy słyszały każdy krzyk, jęk i lament, każde wołanie o pomoc. Tak, Jego uszy umiały usłyszeć człowieka… Jak wtedy, gdy w gwarze tłumu usłyszał słowa niewidomego: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną”. Tak bardzo ten człowiek wierzył, że Jezus go usłyszy – i usłyszał.

Mało tego, Jezus usłyszał także wyznanie Piotra: „Tyś jest Mesjasz”, a podczas wjazdu do Jerozolimy do Jego uszu doleciał głos radosnego: „Hosanna Synowi Dawida”.

W ten sposób, wszystko co wychwycił Jego słuch, potwierdzały też Jego oczy – obdarowując zawsze kochającym spojrzeniem.

Bo to właśnie oczy Zbawcy, wypatrzyły pierwszych uczniów łowiących ryby, Zacheusza na sykomorze, który pragną spotkania z Nim, wdowę, która wrzuciła do skarbony swój ostatni grosz i Mateusza – celnika. Jezus dostrzegł nie tylko ich samych, ale zobaczył przede wszystkim ich wiarę...

Widział też nędzę i dostrzegł skruchę kobiety cudzołożnej, dlatego jej nie potępił. Jego oczy wpatrywały się w postacie Mojżesza i Eliasza na górze przemienienia i widziały cały ten tłum, który za Nim podążał oraz młodzieńca, który odszedł zasmucony, bo nie umiał zostawić swojego bogactwa.

Jego oczy dostrzegły też nieurodzajny figowiec, który nie wydał owoców, a gdy zmarł Łazarz z oczu Jezusa popłynęły łzy – tak bardzo go miłował.

Jednak nigdy nie doszło by do tego wszystkiego, gdyby oczy Jezusa nie były wpatrzony w Ojca! Dlatego Jezus szedł, otwierał swoje usta głosząc Dobrą Nowinę o Królestwie Bożym i wzywał do nawrócenia.

Często mówił do ludu w przypowieściach, wskazując na moc wiary i modlitwy, a siłą wypowiadanych słów nawet wicher i jezioro uciszył podczas burzy.

Jego usta podkreślały wielkość przykazania miłości, przebaczenia i zachęcały do miłości nieprzyjaciół.

Jego usta wzywały do nierozerwalności małżeńskiej, dawania jałmużny, podkreślały niebezpieczeństwo bogactw oraz wskazywały na „źródle wody życia”.

Jego usta odpowiadały na pytania apostołów i uczyły jaki ma być dobry pasterz, a ku zdziwieniu uczniów, trzykrotnie zapowiedziały Jego mękę i śmierć, ale też trzykrotne zaparcie się Piotra.

Jednak, jakże wielkim darem, okazało się błogosławieństwo, które wybrzmiało z ust Jezusa nad chlebem i winem podczas Ostatniej Wieczerzy – słowa te przetrwały aż do dnia dzisiejszego.

Tak Jezu przekazywał światu swoje zbawcze orędzie, wskazując na to, że rozum, słuch, wzrok, mowa, powinny zawsze służyć zbudowaniu wiary – swojej i innych... Dlatego wszędzie, gdzie się pojawił rozpoznawano Jego święte ale poważne oblicze oraz dyskretny uśmiech na twarzy, darzący miłością i miłosierdziem. Potwierdzeniem tego wielkiego szacunku wobec Niego była choćby postawa kobiety, która olejkiem namaściła świętą głowę Jezusa – na Jego pogrzeb.

Aż wreszcie nadszedł, ten jakże bolesny czas...

Będąc w Ogrojcu Jego oczy spojrzały na uczniów – spali.

Jezus padł na ziemię i modlił się tak gorliwie, że jego skronie pokryły się krwawym potem zalewając całą Jego twarz. Po chwili zobaczył Judasza z kohortą. Obdarował Go zdradzieckim pocałunkiem w policzek – a przecież miał to być symbolem miłości.

Stał teraz Jezus przed Sanhedrynem, policzkowany i bity pięściami oprawców. Nie bronił się, nie dyskutował – Jego usta milczały a twarz pokryła się plwocinami. Zakrywano mu też twarz, z szyderstwem mówiąc: „Prorokuj. Kto Cię uderzył?”

Już nie słyszał radosnego „Hosanna”, ale najwymyślniejsze obelgi i przekleństwa skierowane pod Jego adresem, od rozwrzeszczanego tłumu.

Teraz, już tylko Jego oczy wpatrzone w swych oprawców wydawały się mówić do nich: „Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym Mi brodę. Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem. Pan Bóg Mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam” (Iz 50,6-7). On, Bóg-człowiek, Książę Pokoju, Emmanuel, Mesjasz, nie poddał się, ale skrajnie wycieńczony po biczowaniu, czekał teraz na „koronacje” cierniem za Ciebie i dla Ciebie...

Całą ceremonię „nakładania” owego bolesnego „diademu” na przenajświętsze skronie Jezusa, tak opowiedział świadek: (mp3 Pasja Cierniem ukoronowanie)

(„Na wewnętrznym dziedzińcu wartowni odbywało się koronowanie Jezusa cierniem. Zebrało się około 50 zbirów, czeladzi, parobków, dozorców więziennych, siepaczy, niewolników i katów. Wytoczyli na środek ułamaną podstawę jakiejś zrujnowanej kolumny, na tym postawili niski, okrągły stołek i z wynaturzonego okrucieństwa posypali go ostrymi kamykami i skorupami z naczyń.

Przygotowawszy to siedzenie, zdarli znowu ze zranionego ciała Jezusa odzienie, a narzucili Mu krótki czerwony płaszcz nie sięgający nawet do kolan. Płaszcz ten leżał zwykle w kącie w izdebce katowskiej, a ubierano w niego ubiczowanych złoczyńców, bądź dla szyderstwo, bądź w celu osuszenia krwi spływającej z ran biczowanego. Teraz zabrali się do wtłaczania Mu korony cierniowej. Korona ta, wysoka, pleciona była gęsto z trzech gałęzi cierniowych, grubych na palec. Kolce z premedytacją zwrócone były prawie wszystkie do środka ku głowie skazańca. Korona zrobiona była na kształt szeroka taśmy i przybrała kształt diademu dopiero wtenczas, gdy opasano nią głowę Jezusa i z tyłu mocno związano. Ciernie, zwrócone do środka, wnikały głęboko w głowę przebijając nawet czaszkę; do ręki dali Mu grubą trzcinę, zakończoną kością, a wszystko to robili z szyderczym namaszczeniem, jak gdyby uroczyście koronowali Go na króla. Po chwili naprawdę zaczęli znęcać się nad Nim. Wydzierali Mu trzcinę z ręki i tłukli nią w koronę, by kolce głębiej wbijały się w głowę; krew zaczęła spływać Jezusowi po twarzy i zalewać Mu oczy. A oni klękali przed Nim, wyszczerzali Mu język, bili Go i pluli Mu w twarz, krzycząc: „Witaj, Królu żydowski!" Wreszcie wśród szatańskiego śmiechu wywrócili Go ze stołkiem na ziemię, lecz zaraz poderwali Go i posadzili na nowo, raniąc przy tym skorupami Jego ciało. Ach! jakież straszne pragnienie dręczyło Jezusa, gdy skatowany tak nieludzko i poraniony przy biczowaniu dostał dreszczy i gorączki. Drżał na całym ciele, a ciało to zwłaszcza na bokach powyrywane było miejscami aż do kości. Język Jego ściągnięty był kurczowo, spalone otwarte usta były, zwilżała krew, spływająca z najświętszej głowy. Zaślepieni okrutnicy zaś obrali sobie to święte usta za cel trafiając w nie nieczystościami i plwocinami. — Tak dręczono Jezusa około pół godziny, a oddział żołnierzy, otaczający szeregiem pretorium, bawił się tym widowiskiem”).

Teraz Najświętsze Oblicze Jezusa nie było już tak piękne, jak podczas Jego publicznej działalności, mimo to, Jego twarz nadal promieniała dostojeństwem, majestatem, niewysłowioną miłością i miłosierdziem.

Jakże jednak cierpiał, gdy po Jego świętych skroniach – z ran zadanych koroną cierniową – spływała krew zalewając:

-Jego uszy – te, które słyszały płacz i wołanie nie jednego człowieka..

-Jego oczy – te, które widziały nie jedną ludzką biedę...

-Jego usta – te, które głosiły zbawcze orędzie nie jednej osobie...

A dziś, nadal Chrystus jest nieustannie koronowany cierniem, tylko że tym razem, przez ludzi XXI wielu:

-rodziców którzy pogrążeni w nałogach, nie chcą usłyszeć wołania swych dzieci, które krzyczą o miłość w domu, bo jej tam nie mogą znaleźć...

-parafian, którzy nie chcą usłyszeć słów Ewangelii, w której Jezus wzywa do nawrócenia, do wiaty...

-młodzież, która buntuje się i często nie chce słuchać rodziców, nauczycieli, katechetów, bo rzekomo nie są dla niej autorytetem, a dzieje się tak tylko dlatego, że nie spotkała się z największym autorytetem – Jezusem.  

-tych którzy nie potrafią powściągać wzroku i wchłaniają nim obelżywe obrazy pokazujące nagość, na stronach internetowych, w czasopismach czy filmach...

-ludzi miast i wsi, którzy patrzą z pogardą i odrazą, na swojego sąsiada, kolegę/koleżankę z klasy, znajomego lub współpracownika, tylko dlatego, że ma inne poglądy bądź status społeczny...

-mężczyzn i kobiety z których ust padają oszczerstwa, przekleństwa, złorzeczenia, plotki, wulgaryzmy, wcale nie służące wzajemnemu zbudowaniu...   

-polityków, którzy wypierają się wiary i głoszą antywartości sprzeczne z moralnością, jak legalizacja związków partnerskich...

Widzisz? Zobacz jak bardzo potrzeba w dzisiejszym świecie ludzi myślących, którzy realnie umieją ocenić i odróżnić dobro od zła.

Potrzeba dziś ludzi o otwartych uszach, którzy wszystko co usłyszą w świecie, potrafią przefiltrować przez pryzmat Słowa Bożego, bo wiedzą, że jest ono pierwszym „Prawem”, którym trzeba się kierować w życiu.

Potrzeba dziś ludzi o otwartych oczach, którzy zobaczą potrzebującego w codziennym środowisku swojego życia,

*zobaczą płaczącego i otrą jego łzy,

*zobaczą smutnego i go pocieszą,

*zobaczą cierpiącego i ukoją jego trud.

Tak bardzo potrzeba dziś oczu otwartych na to co dobre i zamkniętych na to co złe.

Potrzeba dziś ludzi o otwartych ustach, którzy potrafią życzliwym i dobrym słowem obdarować bliźniego: „Dzień dobry. Jak się Pani dziś miewa?”, albo „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus...”. Tak bardzo potrzeb dziś tych, którzy nie wstydzą się mówić o wierze i Bogu, którzy umieją swą mową rozbudzić wiarę u innych...

Dlatego podczas tego Wielkiego Postu,

-ucz się myśleć tak jak Jezus

-ucz się słuchać tak jak Jezus

-ucz się patrzeć tak jak Jezus

-ucz się mówić tak jak Jezus. Amen.

K. Emmerich, Pasja

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exopolandff.htw.pl