016. BBY 0044 - Uczeń Jedi 8 - Dzień Rozpoznania, -=-Star Wars-=-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
UCZEŃ JEDI #8 DZIEŃ ROZPOZNANIA
JUDE WATSON
Tłumaczenie: Neurofinix
ROZDZIAŁ 1
Elegancki gwiezdny liniowiec był upchany pasażerami. Każda kabina była zajęta.
Korytarze i miejsca siedzące były pełne kolorów i dźwięków istot z rozmaitych światów,
rozmawiających, jedzących, kłócących się, śmiejących i grających w gry w nadziei zabicia
czasu.
Obi-Wan siedział i wszystko oberwował. Jako Jedi był wysyłany na misje do różnych
światów, czasami zaznawał trochę zbytku, ale teraz podróżował luksusowym liniowcem.
Pragnął zobaczyć wszystkie atrakcje jakie oferował statek – salę gier, apartament z
interaktywnymi hologramami, jadalnie z szerokim wachlarzem potraw i smakołyków. Nie
było powodu, dla którego nie mógł był tego zrobić. Jego towarzysz i były mistrz Jedi, Qui-
Gon Jinn, powiedział, aby czuł się swobodnie i zwiedzał. Ale Obi-Wan nie chciał opuścić
jego boku.
Obok niego, Qui-Gon wydawał się nie zauważać luksusu wokół. Jedi wybrał miejsce
w kącie w obszernej loży. Jego krzesło zwrócone było na zewnątrz w kierunku tłumu. Była to
pozycja, którą Jedi często wybierał, gdyż pozwalała obserwować ukradkiem otoczenie. Ale
Qui-Gon rzucił tylko kilka razy okiem na tłum szukając potencjonalnego zagrożenia albo
czegoś podejrzanego a potem zaczał przeglądać notes komputerowy, który trzymał w dłoni.
Poświęcił trochę czasu na przestudiowanie informacji na temat misji, która ich czekała, a
które Jedi Tahl zdobyła jeszcze w świątyni na Coruscant.
Ich misja była nieoficjalna. Wbrew zaleceniom Rady Jedi, udali się na rodzinną
planetę Xanatosa, który próbował zniszczyć Świątynię Jedi.
Qui-Gon nadal rozmyślał o ucieczce Xanatosa, Obi-Wan był tego pewien. Gniew nie
jest dobry dla Jedi, ale Obi-Wan wyczuwał frustrację Qui-Gona. Zmierzył się z Xanatosem w
walce i był zmuszony puścić go wolno, aby uratować świątynię. Obi-Wan wiedział, że ta
chwila ciągle nawiedza Qui-Gona. Był tak bliski powstrzymania Xanatosa. Sprawiło to, że
stał się jeszcze bardziej zdeterminowany, aby doprowadzić go przed oblicze sprawiedliwości.
Qui-Gon był pewien, że Xanatos będąc na wolności stanowi wielkie zagrożenie dla galaktyki.
Obi-Wan wiedział , że traktuje tę misją bardzo osobiście. Xanatos był kiedyś uczniem
Qui-Gona, tak jak Obi-Wan. I obaj go zdradziliśmy, pomyślał Obi-Wan.
Jego przestępstwo nie było jednak tak wielkie jak Xanatosa. Xanatos padł ofiarą
ciemnej strony Mocy. Zaczął dążyć do władzy i bogactwa. Każda jego decyzja pchała go
bliżej w objęcia zła.
Obi-Wan zdradził Qui-Gona porzucając go. Postanowił opuścić szeregi zakonu aby
przywrócić pokój na pewnej planecie. Potem żałował swojej decyzji. Rada zgodziła się, że
może powrócić do zakonu, ale na razie na próbę. Obi-Wan mógł wszystko odzyskać, ale nie
mógł odzyskać zaufania Qui-Gona. Coś między nimi umarło. Teraz tylko wspólnie
podróżowali. Podczas misji, Obi-Wan miał nadzieję pokazać Qui-Gonowi, że może
odbudować więź, która zaczęła się tworzyć na nowo.
Rada nie zabroniła mu towarzyszyć Qui-Gonowi – pozwolili mu lecieć. Mimo to
jednak jego decyzja nie ucieszyła ich. Mieli mu za złe jego nagłą postanowienie odejścia z
zakonu. Ostatnia decyzja nie zmieniła ich opinii.
Obi-Wan musiał przyznać, że czuł ulgę będąc tymczasowo poza obserwacją Rady jak
też i poza świątynią. W ostatniej walce, jeden z uczniów zginął na jego oczach. Obi-Wan nie
był temu winien. Czemu śmierć ciągle go prześladuje. Kiedy opuścił progi świątyni, ciężar
spadł mu z serca.
Qui-Gon rozważał wiele sposobów dostania się na planetę niezauważonym, ale w
końcu postanowił, że naprostszy sposób jest najlepszy. Przybędą w tłumie, jako turyści.
Telos była bogatą planetą ze wspaniałą przyrodą. Była częstym celem turystów oraz
biznesmenów z innych planet. Statki były zawsze zatłoczone.
Duża liczba podróżujących pozwalała łatwo ukryć się Jedi. Mieli na sobie nie
rzucające się w oczy brązowe szaty a pod nimi tuniki gdzie ukryli miecze świetlne. Chociaż
Qui-Gon był potężnie zbudowanym mężczyzną o szlachetnych rysach, umiał też ukrywać
swoją obecność i ginąć w tłumie. Obi-Wan poszedł za jego przykładem. Nie przypominali
Jedi i nikt nie zwracał na nich najmniejszej uwagi. Obi-Wan rozsiadł się na wygodnym obiciu
i obserwował grupę Durosów przechodzących obok i rozmawiających we wspólnym.
- To moja trzecia wycieczka – powiedział jeden z nich. -Pokochasz Katharsis.
- Nie dopuszczą obcych do finałowej rundy – powiedział inny. -Tam są najlepsze wygrane.
Obi-Wan zastanawiał się czym jest Katharsis. Jakiś rodzaj gry? Przegapił odpowiedź tamtego,
a Qui-Gon wreszcie spojrzał znad swojego notesu komputerowego.
- Myślę, że słabym ogniwem jest UniFy – powiedział
- Od tamtąd zaczniemy
Obi-Wan skinął głową. UniFy był Telosiańską firmą, która jak Mistrz Jedi Tahl
podejrzewała była przykrywką dla OffWorld, olbrzymiej korporacji górniczej działającej w
całej galaktyce. Xanatos stał na czele kompanii. Nikt nie wiedział gdzie znajduje się jej
kwatera główna.
Brwi Qui-Gona powędrowały ku sobie, kiedy je zmarszczył patrząc na Obi-Wana.
Obi-Wan nie miał pojęcia o czym myśli. Czy obawiał się nadchodzącej misji, czy żałował, że
zabrał Obi-Wana ze sobą?
Stracili więź, która była niegdyś między nimi. W ich wzajemnych relacjach od
początku były niespokojne i niepewne okresy. Mimo to było wiele momentów kiedy Obi-
Wan wiedział o co poprosi go Qui-Gon zanim ten się odezwał. A Qui-Gon nieraz wiedział co
czuje Obi-Wan nie wypowiedziawszy ani słowa.
Teraz Obi-Wan czuł pustkę.
Jeszcze będzie w stanie nawiązać więź z Qui-Gonem, powiedział sobie. To tylko kwestia
czasu. Jeszcze w świątyni, w ostatnich słowach pożegnania jego przyjaciółka Bant zalecała
cierpliwość.
Obi-Wan i Qui-Gon nie mieli czasu żeby coś naprawić. Nie mieli czasu na kłótnie albo
na ponowne decyzje. Zamęt związany z wyjazdem zbytnio ich zaabsorbował. Mieli tylko czas
aby się spakować i szybko pożegnać.
Gwiedzny liniowiec zbliżał się coraz bardziej do wież Thani, stolicy Telos. Wleciał na
lądowisko i zadokował z niewielkimi wstrząsami. System informacji publicznej
poinformował że procedury związane z opuszczeniem statku są w toku.
Wstali i zabrali swoje bagaże, a potem dołączyli do strumienia pasażerów
zmierzających w stronę wyjścia.
Qui-Gon pochylił się nad Obi-Wanem i powiedział łagodnie.
- Bez wątpienia trudno będzie go znaleźć – powiedział – Wie, że go ścigam. Będziemy
musieli go wypłoszyć.
System informacyjny zawiadomił ich uprzejmym głosem, że nastąpi drobne opóźnienie w
odprawie pasażerów. Kontrola będzie przeprowadzona przez służby bezpieczeństwa Telos.
Poddany jej będzie każdy z pasażerów, zanim opuści statek.
Pasażerowi zaczęli zrzędzić. Czemu zaostrzyli nagle procedury bezpieczeństwa? To
zajmie trochę czasu. Niepokoili się czy dotrą na czas do celu.
-Słyszałem, że będą szukać jakiś zbiegłych przestępców – powiedział ktoś obok Obi-Wana -
Wszyscy mamy pecha.
Wśród tłumu, Obi-Wanowi mignął oficer bezpieczeństwa, który spędzał ludzi do
kolejek. Qui-Gon zmarszczył brwi.
- Chciałem wemknąć się niezauważony – powiedział – Jeśli odkryją, że jesteśmy Jedi, mogą
dać znać Xanatosowi. Tahl powiedziała, że przekupił tu wielu urzędników.
Łagodnym ruchem głowy, Qui-Gon dał znak Obi-Wanowi, że czas znaleźć własne wyjście.
ROZDZIAŁ 2
- Dokąd idziemy? – zapytał Obi-Wan kiedy przedzierali się przez napierający tłum.
- Kiedy duży liniowiec dokuje, kuchnie dostają nowe dostawy żywności – powiedział Qui-
Gon – Kiedy chcesz opuścić jakieś miejsce niezauważonym wybieraj najbardziej uczęszczane
punkty.
Obi-Wan podążył za Qui-Gonem kilka poziomów niżej do pomieszczeń dla personelu.
Qui-Gon zawsze badał każdy duży transport zaraz po wejściu na pokład. Wiedział gdzie są
pomieszczenia techniczne i dla obsługi jak również wyjścia ze statku.
-Pamiętaj, Obi-Wanie – powiedział – jeśli ruszasz na niebezpieczną misję, niebezpieczeństwo
może się pojawić zanim będziesz na nie gotowy. Bądź czujny.
Kiedy mijali kuchnie zapach pieczonego mięsa i wypiekanego chleba wypełnił
nozdrza Obi-Wana. Zaburczało mu w brzuchu. Czemu nawet w trakcie pośpiesznej ucieczki,
ciągle czuł się głodny? Ucieszył się, kiedy zapach się ulotnił jak tylko wślizgnęli się do
magazynów.
Qui-Gon mijał regały i kosze pełne jedzenia aż dotarł do drzwi prowadzących do
hangaru przeładunkowego. Wyjrzał przez okno, aby upewnić się, że nie ma za nim nikogo z
ochrony zanim otworzył drzwi. Otworzyły się z sykiem i weszli do hangaru
przeładunkowego.
Pracownicy byli zajęci rozładowywaniem zaopatrzenia na małe grawisanie. Olbrzymi
holownik stał obok włazu prowadzącego do statku.
Weź jeden kontener – polecił Qui-Gon, nachylając się, aby dźwignąć skrzynie z
suszonymi owocami.
Obi-Wan podniósł kosz z ziarnami soli. Z dużym wysiłkiem dźwignął ciężar. Czemu
nie mógł wziąć czegoś lekkiego tak jak Qui-Gon?
Pośpiesznie Qui-Gon kroczył w kierunku holownika. Wydawało się, że nikt nie
zauważył, że nieśli pakunki na zewnątrz statku a nie do środka. Jedną z wielu lekcji Qui-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]