01 Górskie Pogotowie Ratownicze - Morgan Sarah - Zimowy prezent, Górskie Pogotowie Ratownicze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Sarah Morgan
Zimowy
Tłumaczyła
Ewa Gorczyńska
prezent
PROLOG
— Mamusiu, napisałam list do Świętego Mikołaja.
Bryony otuliła córeczkę kołdrą i włączyła różową
lampkę nocną. Ciepłe światło zalało pokój, wydobywa
jąc z mroku stertę pluszowych zabawek i kostiumów
na dziecięce bale.
— Kochanie, jest dopiero listopad. Nie za wcześnie na
taki list?
— W sklepach są już świąteczne dekoracje. Widzia
łam, jak byłam z babcią w mieście.
Bryony podniosła z podłogi kostium wróżki.
— Sklepy to co innego, Lizzie. — Odwiesiła kostium
do szafy. —Zawsze wcześnie zaczynają sprzedawać świą
teczne rzeczy. Do Gwiazdki zostało jeszcze mnóstwo
czasu.
— Ale ja już wiem. co chcę dostać, więc napisałam od
razu. — Lizzie sięgnęła po syrenkę, z którą zawsze sypia
ła. — A ten prezent jest taki niezwykły, że Święty Mikołaj
może potrzebować trochę czasu, żeby go znaleźć.
— Niezwykły? —jęknęła Bryony i wzięła książkę, któ
rą od tygodnia czytała córce na dobranoc. — Zdradź mi
tajemnicę — zachęciła dziewczynkę. — Co to takiego?
Kucyk?
Zrzuciła buty i ułożyła się w nogach łóżka. Najbar
dziej lubiła tę porę dnia. Lizzie. ubrana w piżamkę.
pachniała szamponem i wyglądała tak niewinnie jak małe
4
SARAH MORGAN
dziecko, a me rezolutna, szybko dorastająca siedmio
latka.
— Nie, to coś większego. — Jasne włosy dziewczynki
układały się miękko wokół buzi zaróżowionej po kąpieli.
— Coś większego niż kucyk? Lizzie, przerażasz mnie.
A co będzie, jeśli Święty Mikołaj nie znajdzie twojego
wymarzonego prezentu?
— Znaj dzie — z dziecinną wiarą zapewniła córka. — Sa
ma mi kiedyś mówiłaś, że Mikołaj przynosi wymarzone
prezenty grzecznym dzieciom.
— Tak mówiłam? — Bryony postanowiła w duchu bar
dziej uważać na swoje słowa. —Ale to zależy od tego, o co
prosisz — wyjaśniła, a twarzyczka Lizzie posmutniała.
— Mówiłaś, że jeśli dziecko jest grzeczne, to zawsze
dostaje od Mikołaja to, o co prosi.
— Mikołaj na pewno stara się, jak tylko potrafi — od
rzekła pojednawczo. Miała wielką nadzieję, że marzenie
córki nie okaże się całkiem niemożliwe do spełnienia.
Jako lekarz zarabiała nieźle, ale samotnie wychowywała
dziecko, więc musiała oszczędnie gospodarować pienię
dzmi. — Pokażesz mi ten list?
— Już go wysłałam.
— Wysłałaś? — Zaskoczona spojrzała na córkę. — To
niemożliwe. Kiedy?
— Jak poszłyśmy z babcią na pocztę. Pani w okienku
powiedziała, że trafi prosto do Laponii, tam gdzie miesz
ka Święty Mikołaj.
— Aha... Czyli już go nie zobaczę. — Bryony uśmiech
nęła się blado. To oznacza, że nie będzie mogła namówić
Lizzie na zmianę zamówionego prezentu, który pewnie
okaże się bardzo drogi i niemożliwy do zdobycia tu na
prowincji, w Krainie Jezior.
ZIMOWY PREZENT
S
Bryony czuła, że czeka ją wyprawa do Londynu, chy
ba że Internet okaże się pomocny.
— Listu już nie zobaczysz — potwierdziła Lizzie.
— A uchylisz choć rąbka tajemnicy?
— Wiem. że ten prezent tobie też się spodoba.
— Czy to coś, co brudzi w domu?
— Nie.
— Coś różowego? — Córka uwielbiała ten kolor.
Lizzie potrząsnęła głową. Oczy jej błyszczały.
— Nie, to nie jest różowe.
Nie? Lekko zdenerwowana Bryony pocieszała się. że
być może babci udało się zerknąć na list wnuczki. Inaczej
nie będą miały pojęcia, co dziewczynka pragnie znaleźć
pod choinką.
— Bardzo chciałabym wiedzieć, co to takiego, skarbie
—powiedziała lekkim tonem, szukając w książce miejsca,
w którym poprzedniego dnia skończyły lekturę. Zastana
wiała się. czy zdąży jeszcze odzyskać list. zanim zostanie
przesłany dalej.
— No dobrze, powiem ci, ponieważ to także będzie
prezent dla ciebie.
Bryony wstrzymała oddech. Miała tylko nadzieję, że
to nie będzie żadne zwierzę. Przy tak szybkim tempie
życia nie znalazłaby czasu na opiekę nad domowym
pupilem.
Spojrzała na słodką twarzyczkę córki i poczuła, że
zalewa ją fala miłości. Bardziej niż na czymkolwiek
innym zależało jej na szczęściu córki, więc jeśli nawet
ma to oznaczać sprzątanie króliczej klatki...
— Cokolwiek to jest, Mikołaj na pewno ci to przynie
sie — powiedziała i czule pogłaskała córeczkę po jasnych
lokach. — Bardzo cię kocham.
6
SARAH MORGAN
— Ja też cię kocham, mamusiu. — Lizzie uniosła się
w pościeli i objęła matkę, a Bryony poczuła, że coś ściska
ją w gardle.
— A więc co Mikołaj ma ci przynieść na Gwiazdkę?
— zapytała z uśmiechem, wyswobodziwszy się z uścisku
dziewczynki.
Lizzie opadła na poduszkę. Na jej twarzy pojawił się
pełen zadowolenia uśmiech.
— Tatusia — oznajmiła uszczęśliwiona. — W tym roku
na Gwiazdkę chciałabym dostać tatusia. I wiem, że Miko
łaj mi go przyniesie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]