01.Mateusza 2, Barclay Komentarz NT, William Barclay
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
William Barclay
EWANGELIA
W. MATEUSZA
Tom II
Pozna 2002
Tłumaczyli: Krzysztof Bednarczyk, Aleksander Kircun jun.
Wydanie poprzednie ukazało si# nakładem
Wydawnictwa „Słowo Prawdy” w 1977 r.
Redakcja: Adam Ciorga
Ewangelia Mateusza jest najlepiej uporz1dkowana. Ewangelista nie
podaje materiału w sposób przypadkowy. Je5li w Ewangelii Mateusza
opisy nast#puj1 jeden po drugim w pewnej kolejno5ci, to jest tego przy-
czyna. Podobnie dzieje si# tutaj. W rozdziałach 5, 6 i 7 Mateusz przed-
stawił Kazanie na Górze. Podał relacj# o słowach Jezusa. W rozdziale 8
czytamy o czynach Jezusa. Rozdział 5, 6 i 7 ukazuj1 Bosk1 m1dro5< w
słowach. Rozdział 8 ukazuje działanie Bo=ej miło5ci ujawniaj1ce si# w
czynach. Rozdział 8 mówi o cudach. Spójrzmy na te cuda jako cało5<,
zanim zajmiemy si# nimi oddzielnie, szczegółowo. Rozdział opisuje sie-
dem cudownych wydarze.
1. Uzdrowienie tr#dowatego (1-4). Jezus dotyka człowieka, którego
nie wolno było dotyka<. Tr#dowatych wyrzucano poza nawias społecze-
stwa. Dotkni#cie si# tr#dowatego oznaczało złamanie Zakonu. Widzimy
człowieka, od którego ludzie stronili, a który odczuł współczucie i miło-
sierdzie miło5ciwego Boga.
2. Uzdrowienie sługi setnika (5-13). Setnik był poganinem. W oczach
ortodoksyjnych Dydów zasługiwał jedynie na wrzucenie do płomieni pie-
kielnych. Był przedstawicielem obcej władzy, sił okupacyjnych. Dydow-
scy nacjonali5ci radziliby go raczej zabi<, ni= udzieli< mu pomocy. Sługa
setnika był niewolnikiem, a niewolnika uwa=ano jedynie za =ywe narz#-
dzie. Miło5< Bo=a ujawnia si# w tym, =e pomoc zostaje udzielona czło-
wiekowi, którego wszyscy nienawidzili i niewolnikowi, którym wszyscy
pogardzali.
3. Uzdrowienie te5ciowej Piotra (14 i 15). Cud nast1pił w prostym
domu palestyskim. Bez rozgłosu, bez aplauzu tłumu. Był tylko Jezus i
najbli=sza rodzina. Nieograniczona miło5< Boga wszech5wiata ujawniła
sw1 moc w w1skim kr#gu rodzinnym.
4. Uzdrowienie chorych, których wieczorem przynoszono pod drzwi
domu (16,17). Obserwujemy uniwersalno5< miło5ci Bo=ej. Jezus nikogo
nie uwa=ał za natr#ta. Nie wyznaczał godzin przyj#<, poza którymi nikogo
nie załatwiał. Ka=dy mógł przyj5< do Niego w ka=dej chwili i skorzysta< z
łaskawej pomocy miło5ci Bo=ej.
3
5. Postawa uczonych w Pi5mie (18-22). Mo=e si# wydawa<, =e ten
mały fragment nie pasuje do rozdziału mówi1cego o cudach. Mamy tu do
czynienia z cudem osobistym. Za cud trzeba uwa=a<, =e jaki5 uczony w
Pi5mie zechciał na5ladowa< Jezusa. Widocznie zapomniał o swym przy-
wi1zaniu do pisanego Zakonu. Mimo, =e Jezus stanowił przeciwiestwo
tego wszystkiego, czemu ów uczony po5wi#cił =ycie, to jednak dostrzegł
w Jezusie nie wroga lecz przyjaciela, nie oponenta ale Mistrza. Zareago-
wał instynktownie. Ów uczony w Pi5mie dostrzegł w Jezusie Majestat i
Chwał#, której nie widział w =adnym innym człowieku. Zdarzył si# cud,
serce uczonego w Pi5mie otworzyło si# dla Jezusa Chrystusa.
6. Uciszenie burzy (23-27). Jezus poskramia burz# i fale zagra=aj1ce
zatopieniem. Pusey tak pisał po 5mierci =ony: „W mym smutku czułem,
=e jakie5 r#ce podtrzymuj1 mnie, abym nie uton1ł w =ało5ci”. Miło5< Bo-
=a wnosi pokój i pogod# ducha w zgiełk i zamieszanie.
7. Uzdrowienie dwóch op#tanych (28-34). W staro=ytno5ci ludzie
wierzyli, =e wszystkie choroby s1 spowodowane przez działanie demo-
nów. Tu jeste5my 5wiadkami działania mocy Bo=ej pokonuj1cej moc de-
monów. Widzimy dobro< Bo=1 nawiedzaj1c1 zło ziemi. Bo=1 miło5< wy-
st#puj1c1 przeciw zło5liwo5ci i złej woli. Widzimy dobro< i miło5<, która
ocala, przezwyci#=a zło5< i nienawi5<, które ludzi rujnuj1.
W staro=ytno5ci tr1d uwa=ano za najstraszniejsz1 chorob#. E.W.G.
Masterman pisze: „Dadna inna choroba w takim stopniu nie doprowadzała
człowieka do ruiny jak tr1d”. Rozpoczynała si# zwykle od małego guza,
który przekształcał si# w ropie, który si# rozszerzał. Oczy stawały si#
błyszcz1ce. Struny głosowe ulegały uszkodzeniu, głos stawał si# chrapli-
wy, a oddech 5wiszcz1cy. Owrzodzeniu ulegały r#ce i stopy. Wreszcie
całe ciało pokrywały wrzody. Tego rodzaju tr1d mógł trwa< przez lata.
Koczył si# zwichni#ciem równowagi umysłowej, 5pi1czk1 i wreszcie
5mierci1. Tr1d mógł rozpocz1< si# od utraty czucia w ró=nych cz#5ciach
ciała. Zapaleniu ulegały nerwy. Wiotczały muskuły. Kurczyły si# 5ci#gna
tak, =e palce wygl1dały jak szpony. R#ce i nogi ulegały owrzodzeniu.
PóHniej odpadały palce u r1k i nóg, potem odpadały r#ce i stopy. Tego
rodzaju tr1d mógł trwa< 20-30 lat. Wła5ciwie było to konanie, człowiek
umierał cal po calu.
Sytuacja fizyczna była straszna, ale było co5 jeszcze gorszego. Józef
Flawiusz pisze, =e tr#dowatych uwa=ano „za rzeczywi5cie zmarłych”.
4
Skoro tylko stwierdzono tr1d, chorego wyrzucano natychmiast poza na-
wias społeczestwa. „Przez cały czas trwania tej choroby b#dzie nieczy-
sty. B#dzie mieszkał w odosobnieniu. Jego mieszkanie b#dzie poza obo-
zem” (3 Mj= 13,46). Tr#dowaty musiał nosi< podarte ubranie, rozwi-
chrzone włosy, opask# na ustach, a id1c miał woła<: „Nieczysty, nieczy-
sty” (3 Mj= 13,45). W 5redniowieczu, je5li kto5 zachorował na tr1d, to
kapłan odprawiał normalne nabo=estwo =ałobne nad tym człowiekiem.
Społeczestwo uwa=ało go za umarłego.
W czasach Jezusa w Palestynie tr#dowatych usuwano poza mury mia-
sta Jerozolimy. W synagodze była dla nich zarezerwowana jedna odizo-
lowana izba, o wymiarach 10 stóp na 6, zwana mechitsak. Zakon wyliczał
61 ró=nych okoliczno5ci nara=ania si# na stanie si# nieczystym. Na li5cie
tej wymieniano na drugim miejscu zetkni#cie si# z człowiekiem tr#dowa-
tym. Na pierwszym miejscu figurowało zetkni#cie si# z człowiekiem mar-
twym. Je5li tr#dowaty wsun1ł do domu tylko głow#, to cały dom stawał
si# nieczysty od dachu a= do najmniejszej belki. Tr#dowatego nie wolno
było pozdrawia< nawet na otwartym miejscu. Nikomu nie wolno było si#
zbli=a< do tr#dowatego bli=ej ni= na półtora metra. Je5li wiatr wiał od
strony tr#dowatego, to musiał on si# znajdowa< w odległo5ci przynajmniej
40 metrów. Pewien rabin nie chciał spo=ywa< jajka zakupionego na ulicy,
któr1 przeszedł tr#dowaty. Nie znano choroby, która by bardziej oddziela-
ła człowieka od człowieka ni= tr1d. A wła5nie takiego człowieka Jezus si#
dotkn1ł. Trudno sobie wyobrazi< dziwniejsze zdanie w Nowym Testa-
mencie ni= proste stwierdzenie: „I wyci1gn1wszy r#k#, dotkn1ł si# go”.
W opowie5ci tej winni5my zwróci< uwag# na dwa momenty: zblienie
si# tr#dowatego i reakcj# Jezusa. W zbli=eniu si# tr#dowatego dostrzega-
my trzy elementy:
1. Tr#dowaty przyszedł z ufnoci. Nie miał w1tpliwo5ci, =e Jezus ze-
chce i b#dzie mógł go oczy5ci<. Dostrzegamy jego mocn1 wiar#. Daden
tr#dowaty nie odwa=yłby si# zbli=y< do uczonego w Pi5mie czy rabina.
Wiedział doskonale, =e za ten post#pek zostałby ukamieniowany. Ale ten
człowiek podszedł do Jezusa. Odczuwał całkowit1 ufno5<, =e Jezus ze-
chce go przyj1<, chocia= wszyscy by go odp#dzili. Daden człowiek nie
powinien uwa=a< si# za tak nieczystego, =eby nie mógł zwróci< si# do
Jezusa. Tr#dowaty ufał całkowicie mocy Jezusa. Tr1d był jedn1 z tych
chorób, na któr1 nie było =adnego lekarstwa. Człowiek ten wszak=e był
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]