01 Polacy w Rosji podczas wojny, Wasilewski Zygmunt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Źródło: Zygmunt Wasilewski, „Proces Lednickiego. Fragmenty z dziejów odbudowy Polski 1915—1924”, Warszawa 1924, str. 8-11.
Publikację niniejszą uważać można za tom drugi książki mojej „Na wschodnim posterunku” Ta nowa książka uzupełnia tamtą, nawet wyrasta z niej. Proces polityczny tutaj sprotokołowany, jest już nie literaturą filozoficzną, ani publicystyką, lecz czynem realnym, który wynikł z napięcia moich przeświadczeń, na „Wschodnim posterunkiu” zdobytych. Sumienie publicystyczne nie pozwoliło mi puścić płazem tych krzywd, które sprawie polskiej wyrządzali pewnego typu rodacy, ufni w bezkarność ze strony opinii polskiej. Gdy ludzie ci wsiąkli z powrotem w społeczeństwo, należało tu w domu wstrząsnąć ich duszą, aby poczuli potrzebę obliczenia się z Polską i moralnego z nią zasymilowania.
P. Aleksander Lednicki, bohater tej książki, nie miał prawa wejść do społeczeństwa polskiego bez pokutnego aktu. Jako kierownik życia kolonii polskiej w Rosji, był uosobieniem i sprawcą owych klęsk moralnych, jakie w tej wielkiej kampanii o zjednoczenie i wolność ponosiliśmy na wschodzie Europy. Ten proces, przez niego wszczęty, a przeze mnie wywołany, nie był przypadkowy. Stał się koniecznością i dla niego, i dla opinii. Był reakcją moralności publicznej zdrowego społeczeństwa, które dąży do oczyszczania się w poczuciu wielkich zadań, jakie ma przed sobą.
Akt tej reakcji trzeba traktować łącznie z całym fragmentem historycznym, z którego proces wypłynął. Jest to jedna z najbardziej interesujących kart dziejów walki o niepodległość, roztaczająca przed oczyma teren ponury i błotny, zaciągnięty cuchnącymi oparami rozkładającego się moralnie wschodu rosyjskiego, teren drogi krzyżowej milionowych rzesz polskiego wychodztwa [emigracji] wojennego i mąk duszy polskiej, wyglądającej zorzy, a ciągnionej przez fałszerzy dziejów w bagno małoduszności.
Mamy przed sobą dziejowy i osobisty dramat. Dusza polska przezwycięża w nim grzech, płynący z przeniewierstwa na rzecz cudzej cywilizacji, — grzech rozpusty politycznej. W osobie dobrowolnego emigranta, który się wynarodowił i nie odczuwając pokory wobec narodu, chce go robić padstwą swoich ambicji, czytelnik, jak przez powiększające szkło, ujrzy zagadkę niedomagań narodu, gdy jednostki, czy grupy, zwłaszcza rwące się do polityki, nie mają duszy dorośniętej do zadań dziejowych. Choroba tym groźniejsza, że zaraża masy, pozbawiając je instynktu plemiennego i czyni naród niezdolnym do życia. Reakcja moralna na te objawy rozkładu jest objawem dodatnim. Za taki objaw poczytywać trzeba wrażliwość, z jaką ogół narodowy śledził przebieg procesu sądowego.
Proces, przedstawiony z możliwą dokładnością według stenogramów „Gazety Warszawskiej” poprzedziłem rysem historycznym okresu, którego widownią były czyny p. Lednickiego. Jest to zarys szkicowy, oparty na moich obserwacjach i wspomnieniach. Pomagałem sobie, kreśląc go, rocznikami „Sprawy Polskiej”, której byłem redaktorem (1915—1917) i którą mogę uważać za swój notatnik. Bez tego tła szczegóły, poruszone w procesie, byłyby dla czytelników niezrozumiałe w swoim związku.
1. POLACY W ROSJI PODCZAS WOJNY.
Fakt zajęcia Polski przez wojska niemieckie i austriackie nie zmienił zasadniczo politycznego frontu Polski. Stanęliśmy od początku wojny po stronie państw, walczących z potęgą niemiecką i ten front utrzymaliśmy. Czy poza dobrą wolą i jej symboliką mogliśmy na emigracji okazać narodowi pomoc realną? Gdzie było miejsce na czyn, gdy w kraju można było tylko znaczyć swoją wolę oporem, w sposób negatywny, „pasywistyczony”? Odpowiedź na te pytania dały fakty poza krajem znalazło się tyle sił, że we Francji uznano nas za stronę współwalczącą. Tym łatwiej mogliśmy wykazać się czynem na wschodzie, gdzie znaleźliśmy się w znacznej sile liczebnej.
Statystyka Polaków w Rosji w czasie wojny nie była dokładnie przeprowadzona, można jednak ogólnie określić, że liczba Polaków składała się z następujących pozycji: 1) Wygnańców wojennych. Wśród mas, zagarniętych z zachodu przez armię rosyjską w przymusowej ewakuacji, liczono około miliona ludności polskiej, potrzebującej opieki. 2) Stałej emigracji polskiej w Rosji wraz z robotnikami i urzędnikami było pewno pół miliona, 3) W wojsku rosyjskim było przynajmniej pól miliona żołnierzy Polaków. 4) Poza tym jeńcy Polacy z armii państw centralnych. Ogółem 2 do 2 i ½ milionów.
Psychologia tych mas nie była jednolita. Wygnańcy i żołnierze nadawali jednak całości charakter żywiołu, oderwanego siłą od macierzystego kraju i pragnącego powrotu. Nie była to emigracja, lecz odłam narodu. Każdemu wychodztwu nadaje harakter motyw, z którym wyrusza z kraju. Inaczej żyła psychicznie emigracja nasza polityczna po powstaniach, inaczej emigracja zarobkowa do Ameryki lub do Rosji. Tutaj zadaniem polskiej myśli narodowej było: 1) aby ta przymusowa emigracja i stara czuła się odłamem narodu, 2) aby się nie zmarnowała i po wojnie wróciła do kraju w całości i 3) o ile można zamanifestowała czynnie swoją wolę przyczynienia się do zwycięstwa nad Niemcami.
Pierwsze lata, połowa 1915 i 1916, zeszły na ciężkiej pracy organizacyjnej i ratunkowej. Trudno opowiedzieć, jaki chaos panował w Rosji, wysilonej wojną i biorącej na siebie tak lekkomyślnie ciężar ewakuacji. Dosyć powiedzieć, że wedle obliczenia dziennika urzędowego przewożenie wygnańców z zachodu zajęło 50 tysięcy wagonów. Ogółem wywieziono w r. 1915/16 około 4 milionów ludzi i rozpraszano ich po niezmierzonych przestrzeniach imperium. Państwo, zarządzając tę emigrację, wzięło na siebie ciężar utrzymania materialnego tych ludzi. Przy ministerstwie spraw wewnętrznych istniała „Narada specjalna” do spraw wygnańców. Wzięły się do pracy zarządy miast i ziemstw, rozmaite organy administracyjne, organizacja lokalna „Komitetu W. Ks. Tatiany”. Do współpracy stanęły instytucje narodowościowe. Na czoło wysunęły się organizacje polskie, ożywione ideą, o której mówiłem, ratowania tych mas od nędzy i zagłady politycznej. Pierwsze miejsce wśród nich zajął Centralny Komitet Obywatelski.
Komitety Obywatelskie powstały z początkiem wojny w Królestwie Polskim. Dały one wyraz utajonej w społeczeństwie energii. Zjednoczone w Centralnym Komitecie Obywatelskim pracowały chlubnie w kraju, dopóki władze Niemieckie okupacyjne ich nie skasowały. Część członków CKO opuściła z wygnańcami kraj, aby się nimi nadal opiekować. Władysław Grabski, stanął w Rosji na czele CKO, jako główny Komitetu pełnomocnik. Zatroszczył się przede wszystkim o zdrowie społeczne wychodźców. Za pierwsze swoje zadanie CKO uznał stworzyć taki typ organizacji wygnańców, aby nie zatracali swoich więzów społecznych, aby nie tylko nie rozpraszano rodzin, jak to robiła administracja rosyjska, lecz żeby ile możności ludność osiedlała się gniazdami według pochodzenia terytorialnego i nadto żeby wytworzyła swój samorząd. Tym samorządem stał się CKO; ludność podzielono na partie [grupy/części] po 20—100 ludzi, każda wybrała sobie przewodnika. Ten był opiekunem, pełnomocnikiem gromady, pośrednikiem z CKO.
Podzielono Rosję na „okręgi, a cala sieć pełnomocników i instruktorów CKO ujednostajniała pracę ratunkową i opiekuńczą.
Do organizacji tego typu samorządowego nadawały się rozsiedlenia ludności wiejskiej. CKO nią głównie się zajął. Ludność w miastach wzięła pod opiekę organizacja, wytworzona pod patronatem stałej emigracji: „Piotrogrodzkie Tow. pomocy ofiarom wojny”.
Ten podział pracy nastąpił na zjeździe towarzystw opiekuńczych zwołanych do Moskwy pod jesień 1915 r. Zjazd ten powołał do życia Radę Zjazdów, jako naczelną instytucję kierowniczą i uzgadniającą pracę różnych towarzystw. Pod tą kopułą Rady Zjazdów jednoczyły się dwie nawy życia polskiego w Rosji: nowe i stare wychodztwo. Żeby zrozumieć stosunki ówczesne, a potem, proces, którym się zajmujemy, trzeba to rozróżnienie zapamiętać. Wychodztwo wojenne ewakuowane z kraju, skupiało się koło CKO, wszystkie zaś instytucje starej emigracji koło „Piotr. Tow. pomocy ofiarom wojny”. Personalnie upostaciować można to ugrupowanie w osobach Wł. Grabskiego i A. Babjańskiego. Na czele Rady Zjazdów stanął jako najwybitniejszy działacz w Moskwie, prezes miejscowego Tow. Dobroczynności i Komitetu Polskiego —p. Al. Lednicki.
Na jednym z pierwszych posiedzeń Rady zjazdów obecni byli, oprócz powyższego prezydium, pp. Wł. Grabski i Marian Lutosławski, jako przedstawiciele CKO, poseł Jan Harusewicz jako delegat Koła Polskiego, ks. Budkiewicz w imieniu ks. arcybiskupa, a potem cały szereg delegatów miejscowych instytucji i „Tow. pomocy. of. w.”: Al. Babjański, J. Ewert, W. Purski, L. Darowski, Wachowski, Filipkowski, Barchwic, Ziabicki, M. Radziwiłł. Na tym posiedzeniu uchwalono właśnie podział pracy, o którym wspomniałem, oddający pod opiekę CKO całą ludność polską poza miastami na przestrzeniach całej Rosji. Plan organizacji pracy był dziełem Jerzego Zdziechowskiego. On też dźwigał na sobie ciężar pracy Rady Zjazdów do końca. Prezes Al. Lednicki spełniał rolę reprezentacyjną i miał sporo czasu na politykę.
W styczniu 1916 r. w posiedzeniu Rady Zjazdów w Moskwie brali udział delegaci pomienionych dwóch największych komitetów opiekuńczych, a prócz tego przedstawiciele Lwowskiego Komitetu Ratunkowego, Pol. Komitetu Pomocy Sanitarnej, Polskiego Komitetu w Moskwie, Rady Okręgowej Kijowskiej. Lwowski Komitet Ratunkowy, mający swoją siedzibę w Kijowie, powstał we wrześniu 1915 r. i opiekował się wychodźcami z Galicji, których było około 40 tysięcy. Na czele Komitetu stał Stan. Grabski. Stosunek pracy Komitetów, reprezentowanych w Radzie Zjazdów, był taki, że w r. 1916 (styczeń) z 400 tys. zarejestrowanego ludu polskiego, wymagającego opieki, 320 tysięcy znajdowało się na opiece CKO, w tym około 40% było dzieci. Wtedy już CKO utrzymywało 200 szkółek dla dzieci wygnańców, 420 ochron, szkół koedukacyjnych 4‑klasowych z wykładem polskim 19, 52 kursy dla analfabetów itp.
W lutym 1916 CKO powołał do życia Zarząd Główny. Weszli do niego pełnomocnik główny Wł. Grabski, zastępca pełnom. St. Leśniewski, har. L. Kronenberg, Eust. Dobiecki, Franc. Nowodworski, St. Glezmer i pełnomocnicy szczególni: Marian Lutosławski, poseł Jerzy Gościcki, Józef Dangel, Adolf Swida, J. Gallera, Stan. Wojciechowski, Paweł Górski, pos. Jan Harusewicz. Do komitetu wchodziło 31 członków, między nimi wybitną rolę grał Marian Lutosławski. Na początku r. 1916 w Rosji Europejskiej i Azjatyckiej CKO miał 7 rejonów, te dzieliły się na okręgi, na czele każdego zarządu rejonowego stał pełnomocnik (było ich 53). Pełnomocnicy pracowali przy współudziale 455 instruktorów i 2205 przewodników. W biurach oddziałów CKO pracowało 368 osób.
We wrześniu 1916 pod opieką CKO pozostawało 324.288 wygnańców. Pomoc sanitarną udzielano w 89 szpitalach (1409 łóżek), 81 ambulatoriach. Schronisk dla starców było 51 (1775 osób), warsztatów 112. Pomocy religijnej udzielało około 150 kapelanów, kaplic stworzono 52. Poza tym pracowały biura pośrednictwa pracy i porad prawnych. Około 10 tys. gospodarstw odzyskało przy tej pomocy zwrot strat, poniesionych przez ewakuację.
Podajemy te cyfry dlatego, aby uwydatnić pracę tego nowego wychodztwa, które emigracja stara usiłowała wziąć pod swój wpływ polityczny, uważając „przybyszów” za żywioł reakcyjny, niedostępny dla idei „niepodległości”. Niesłychanie ambitny i ruchliwy adwokat moskiewski Aleksander Lednicki, jak już zaznaczyliśmy, stanął na czele Rady Zjazdów. Jako człowiek miejscowy i wielce ustosunkowany miał do tego sporo tytułów, które w CKO chętnie uznano. Nie przypuszczano, że stanowisko to będzie wkrótce wyzyskane przez niego w celu zdobycia wpływów politycznych na terenie sprawy polskiej.
...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]