They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

01.PASTERZE LUDU BOŻEGO,

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
PASTERZE LUDU BOŻEGOGrecki Wschód i łaciński Zachód: koniec jedności śródziemnomorskiej —Kościoły i Kościół —Miejsce biskupów w Kościele — Wybory biskupów — Dwa skrajnie odmienneprzypadki elek-cji: Damazego i Ambrożego — Co z biskupami, których ich owieczki nie chciały— Pochodzeniespołeczne biskupów — Rośnie rola prezbiterów — Kariery diakonów — Klerniższy — Cursushonorum kleru — Problem wstrzemięźliwości seksualnej kleru — Relacje międzyKościołami— Komu przypadała hegemonia w kościelnym świecie — Powstanie siecimetropolitalnej —Synody i sobory — Trudności z definicją symonii — Starożytny Kościółdziedzicem antycznegosystemu sprawowania władzy i związanej z nim mentalnościW eseju tym, pełniącym w całości książki w pewnym sensie funkcję wpro-wadzenia, pragnę zająć się Kościołem od strony instytucjonalnej; za punktstartu wezmę jego stan z końca II w., za punkt dojścia koniec IV stulecia.Będę mówiła najpierw o duchowieństwie: jego hierarchicznej strukturze,sposobie powoływania, duszpasterskich zadaniach poszczególnych stopni,karierze kościelnej, społecznym pochodzeniu, specyficznej mentalności, pro-cedurach podejmowania ważniejszych decyzji. Przedstawię szkielet kościel-nej organizacji: biskupstwa i metropolie — będę miała wówczas okazję doodkrywania tajników kościelnej geografii i reguł walki o zdobycie hegemo-nii. Wszystkie te wywody potrzebne mi będą po to, by uświadomić czytelni-kowi, jak odmienny, mimo zasadniczej tożsamości, był Kościół późnego an-tyku w zestawieniu z Kościołem znanym mu z jego własnych doświadczeń.Z moich rozważań usunę Kościół czasów, w których jego przewodnictwonależało niemal w całości do charyzmatyków, a więc ludzi, którym DuchŚwięty dał swe specjalne dary, nie będę więc zajmować się procesem wypie-rania charyzmatyków przez przywódców powoływanych z racji cnót zwyczaj-nych: pobożności, umiejętności organizowania działalności filantropijnej czykierowania klerem itp. Ów proces był bolesny i trwał w rozmaitych środowis-kach długo, grupy charyzmatyków spychane były poza Kościół („Wielki Ko-ściół", jak go dzisiejsi historycy najczęściej nazywają). Podejrzewano icho opętanie przez szatana i traktowano z najwyższą, rosnącą z czasem, nie-ufnością. Niech mi będzie wolno zacytować tylko jeden fragment Historii2 — Kościół w świecie...18 ' Pasterze ludu Bożegokościelnej Euzebiusza, który dobrze wprowadza w atmosferę, w jakiej przy-szło działać charyzmatykom. Rzecz tyczy się Montanusa, twórcy ważnej(i trwałej) herezji: „Montanus (...) dał się opanować niepohamowanemupragnieniu zajęcia stanowiska naczelnego, tak otworzył do siebie przystępPrzeciwnikowi. Demon opętał go tak, że popadł nagle w rodzaj zachwyceniai ekstazy, począł szaleć, gadać, dziwne wydawać dźwięki i prorokować zgołaprzeciwko zwyczajowi kościelnemu, opartemu na tradycji i od dawna ustalo-nej kolejności." (5, 16, przekł. ks. A. Lisieckiego)W moich wywodach trzymać się będę problematyki ściśle kościelnej, w niąwtopię informacje i wyjaśnienia odnoszące się do rzeczywistości w stosunkudo Kościoła zewnętrznej, które w rozmaitych punktach moich rozumowańbędą mi potrzebne. O jednej jednak sprawie muszę wspomnieć na początku,zrozumienie jej i pamiętanie o niej będzie potrzebne w toku lektury niemalwszystkich esejów.W wieku IV, a więc w okresie zajmującym w tej książce najwięcej miej-sca, dokonuje się proces podziału świata śródziemnomorskiego na dwie czę-ści: grecko- i łacińskojęzyczną, które w miarę upływu czasu coraz bardziejoddalają się od siebie pod każdym względem. Różnice między nimi istniałyzawsze, również w najlepszym okresie stabilizacji i politycznej jedności im-perium, jednak w latach kryzysu politycznego zaczęły rosnąć z taką siłąi szybkością, że u schyłku IV w. separacja była już faktem, nawet wtedy, gdycesarstwo było rządzone przez jednego władcę. Ze śmiercią TeodozjuszaWielkiego (395 r.) polityczny podział stał się definitywny, wprawdzie w poło-wie VI w. Justynianowi uda się odwojować część Zachodu, ale krótkotrwa-łość jego sukcesu i straszliwa cena, jaką przyszło za to zapłacić, były wyraź-nym dowodem, że jedność śródziemnomorska przepadła na zawsze.Odrębności w dziedzinie językowej były bardzo ważne. Już w IV w. liczbaosób znających dobrze i łacinę, i grekę zaczęła się niepokojąco kurczyć. Gdyprzychodziło do tłumaczenia pism wymienianych między Kościołami, poja-wiały się coraz większe trudności ze znalezieniem kompetentnych tłumaczy.Przedstawiciele greckiej inteligencji uczyli się wprawdzie łaciny, aby poznaćteksty i terminologię prawa rzymskiego, nigdy jednak elita grecka nie próbo-wała zaznajomić się z literaturą łacińską; nie najlepiej też było w Kościołachwschodnich ze znajomością teologii Zachodu. To raczej łacińskie elity uczyłysię greki i czytywały grecką literaturę, traktowaną jako wzór twórczości lite-rackiej . Zanik tego obyczaju w wiekach IV i V zaczął wręcz zagrażać dalsze-mu trwaniu kultury łacińskiej w takiej postaci, jaką przyjęła w starożytności,nigdy bowiem poprzednio nie była ona autonomiczna.Istniejące zawsze różnice obyczaju i mentalności potęgowały się w wynikuzmian w sposobie życia. Kryzys miast na Zachodzie był głębszy i wcześniej-Pasterze ludu Bożego 19kościelnej doktryny tak ważna), a jej zaniku w zachodniej, nie mogła onabowiem istnieć poza środowiskiem miejskim.Stosunki między Wschodem a Zachodem nacechowane były rosnącymzobojętnieniem na losy drugiej strony. Pamięć o wspólnej przeszłości trwałai dawała się niekiedy użyć jako temat propagandowy, ale jego nośnośćw miarę upływu czasu słabła. Rosła natomiast nieuchronnie pogarda i rozdraż-nienie z racji inności partnera.To „rozsuwanie się" spójnych niegdyś części trzeba mieć w pamięci, abymóc zrozumieć stosunki między chrześcijaństwem wschodnim i zachodnim.W sprawach wiary poczucie więzi było co prawda silniejsze niż w innychdziedzinach, ale brak zrozumienia i zainteresowania dla drugiej strony na in-nych płaszczyznach nie ułatwiał współpracy między Kościołami. Wschód niezdawał sobie sprawy (i nie chciał zdać sobie sprawy) z wagi procesów jedno-czących Kościoły zachodnie wokół Rzymu. Prymat Rzymu w sferze doktry-nalnej był dla wszystkich do przyjęcia — zwłaszcza jeśli nie starano się nad-miernie precyzować jego przedmiotu — potrzebę utrzymania jedności od-czuwano silnie, ale za tym bynajmniej nie szła akceptacja nowego modeluKościoła wypracowanego w Rzymie. Brak głębszego wyczucia, a także brakelementarnej sympatii dla tego, czym żył i czym się pasjonował Wschód,w równym stopniu cechował przedstawicieli Kościołów Zachodu. Nawetwtedy, gdy interweniowali z dobrym (ze swojego punktu widzenia) skutkiemw teologiczne spory na Wschodzie, nie wykazywali oni dostatecznego zrozu-mienia dla rozmiarów i natury emocji kryjących się za tymi, tak dla łacinni-ków gorszącymi, kłótniami o dogmaty. Biskupi Zachodu nie zawsze byliw stanie trzeźwo ocenić układ sił we wschodnich Kościołach, pojąć, gdzieleżały przyczyny rozdarć, i zdać sobie sprawę z ich powagi. Ich inicjatywy,okresowo wieńczone sukcesami, rodziły często konflikty w następnych dzie-sięcioleciach. Owoce niezręczności i uporu bywały gorzkie.Pamiętając o tym podziale na kościelny Wschód i Zachód, musimy się bro-nić przed sugestiami, jakie płyną z naszego, dwudziestowiecznego, emocjo-nalnego stosunku do pojęcia „Wschód", nastrajającego nas od razu negatyw-nie. Niechęć do Wschodu jest w pracach tyczących się historii Kościoła nie-mal powszechnie obecna. Wynika to z kilku powodów. Po pierwsze historycykatoliccy, którzy piszą o Kościołach wschodnich późnej starożytności, niemogą powstrzymać irytacji biorącej się z tego, że nie chciały się one poddaćpapieskiemu kierownictwu. Na domiar złego w oczach tych ludzi Kościoływschodnie IV—VI w. są bezpośrednimi przodkami prawosławia, któregoapologeci katolicyzmu na gruncie nauki historycznej nie mają powodów anilubić, ani szanować (o wiele spokojniej i z większym respektem te same oso-by piszą o protestantach wszelkiej maści). Na szczęście wiele się w czasachostatniego ćwierćwiecza zmieniło, odkąd Kościół przyjął ekumenizm za swo-ją maksymę, i oby ten proces posuwał się naprzód.20 Pasterze ludu BożegoUważny czytelnik zapewne zwrócił uwagę na to, że czasem używam słowaKościół w liczbie mnogiej, tam gdzie spodziewałby się on wyłącznie liczbypojedynczej. Czynię to w pełni świadomie. Aż po wiek IV Kościół jako jed-nolita struktura organizacyjna jeszcze nie istnieje. Społeczności chrześcijań-skie poszczególnych miast, a czasami nawet większych wsi, stanowią Kościołysamodzielne. Pozbawienie ich swobody, włączenie w organizację zbudowanąw sposób hierarchiczny, poddanie kierujących nimi biskupów władzy wyżej odnich stojących dostojników, opracowanie zrębu zasad, którymi winno się kiero-wać duchowieństwo (tradycyjnie, choć nieco przedwcześnie w przypadku staro-żytności, nazywa się te zasady prawem kanonicznym), urzeczywistniane byłostopniowo w ciągu wieku IV. Dopełnienie tego procesu nastąpi dopiero w na-stępnych stuleciach. Oczywiście w sferze wiary Kościół był od jego początkówodczuwany jako jedność, jeden lud Chrystusowy, ożywiony tą samą wiarą, tymisamymi nadziejami. Ale już w sferze liturgii różnice były poważne: tekstymodlitw, nawet tych najważniejszych dla chrześcijańskiej obrzędowości, wy-kazywały istotne odchylenia, kalendarz religijny daleki był od jednolitości. Ko-ścioły utrzymywały stosunki między sobą — krążyli posłańcy z listami i ustnymiwiadomościami o tym, co się wydarzyło, biskupi radzili się wzajemnie, jeśli po-jawiały się trudności organizacyjne i wątpliwości dokt... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exopolandff.htw.pl