1. Nowe życie(1), Opowiadania fanów(1)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
1. Nowe życie
Przyjechałam do Forks o godzinie dziesiątej rano. Tu rzekomo miała mieszkać moja babcia, matka mojej zmarłej już matki. Przez dwa lata jej szukałam, odkąd matka przekazała mi list i jej zdjęcie. Dowiadywałam się wszędzie o niej, ale nikt nie wiedział nawet o jej istnieniu. Miałam się już poddać, kiedy natrafiłam na jej zdjęcie w Internecie. Wyglądała tak samo jak na zdjęciu, a nawet ładniej. O wiele ładniej. Zmienił się tylko jej kolor skóry i oczy były innego koloru. Babcia miała zielone oczy, a na tym zdjęciu miodowo- brązowe.
Z Internetu dowiedziałam się, że mieszka właśnie w Forks. No ale dokładnie, gdzie to nie wiedziałam. Wiedziałam tylko tyle, że zmieniła nazwisko i przybrała drugie imię.
Wysiadłam z autobusu wraz ze swoim bagażem i udałam się do najbliższej kawiarni. Zamierzałam w niej dowiedzieć się, gdzie znajduje się jej dom. Weszłam do środka i podeszłam do baru. Odwrócił się do mnie młody chłopak, który stał za ladą. Był na pierwszy rzut oka niewiele starszy ode mnie.
-Co podać?- zapytał wesoło.
-Latte macchiato- odpowiedziałam.
Żeby uzyskać jakieś informacje odpowiednio byłoby coś zamówić. Chłopak się uśmiechnął i zaczął przygotowywać moją kawę. Czekałam w milczeniu na nią i patrzyłam za okno na wychodzące ulice tego małego miasteczka. Po chwili barman podał mi kawę, a ja za nią zapłaciłam.
-Nie chce pani usiąść przy stoliku? - zapytał uprzejmie.
-Scarlett.
Nie lubię jak ktoś mówi mi na per „pani”. Miałam dopiero dziewiętnaście lat więc jeszcze byłam nastolatką.
-Mike Newton – podał mi rękę barman - co cię tu sprowadza?
-Szukam pewnej osoby- powiedziałam.
Chyba czas zacząć moje wypytywanie o babcie. W końcu ten cały Mike pierwszy zaczął. Wyciągnęłam zdjęcie, ale jeszcze mu go nie pokazałam. Chłopak od razu się zainteresował. Widać była to dla niego jakaś rozrywka.
-Mam zdjęcie – odezwałam się i położyłam zdjęcie mojej babci na blat.
Mike spojrzał na nie i się skrzywił. Takiej reakcji to ja się nie spodziewałam.
-Coś nie tak? – zapytałam.
-Nie, wszystko w porządku. Tylko zastanawiam się co takiego mają ci Cullenowie, że są zawsze przez kogoś poszukiwani.
A więc znał babcie! Serce zaczęło mi szybciej bić.
-A wiesz gdzie oni mieszkają?
-No wiem – odpowiedział Mike, widać że nie był z tej informacji szczególnie zachwycony – a kim dla ciebie jest Alice Cullen?
No i musiałam skłamać. Bo moja babcia Alice Cullen jest wampirem. Tak wampirem. Z listu, który dała mi przed śmiercią moja matka tak wynikało jak i również to, że przed swoją przemianą w wampira moja babcia była człowiekiem. Dzień przed tym jak zakochany w niej wampir zamienił ją w wampira urodziła dziecko. Tym dzieckiem była moja matka Charlotte Brandon. Ona także chciała odnaleźć swoją matkę jednak jej się nie udało.
Kiedy Charlotte miała czterdzieści dwa lata zaszła ze mną w ciąże z nieznajomym mężczyzną. Także ojca nie znałam. Matka zmarła w wieku pięćdziesięciu dziewięciu lat przekazując mi list i zdjęcie babci. Tak też w wieku siedemnastu lat zostałam sierotą i zaczęłam szukać babci, aż dotarłam tutaj.
-To moja kuzynka – skłamałam.
-Mhm. Cullenowie mieszkają w lesie kawałek za Forks.
No tak, mogłam się domyślić. Podobno wampiry nie mogą pokazywać się w słońcu.
-A wytłumaczyłbyś mi drogę jak do nich dojechać?
-Może lepiej cię tam podwiozę za pół godziny mam przerwę.
-Okej, poczekam.
Tak było lepiej. Przynajmniej miałam pewność, że się nie zgubię. Dopiłam swoje latte i usiadłam do stolika. Wyglądałam przez okno co się dzieje w miasteczku. I w sumie nic się nie działo, kilku ludzi przeszło koło kawiarni, a później przejechały dwa samochody. Zwykłe, dwa stare fordy.
Po upływie trzydziestu minut obok mojego stolika stanął Mike. Wstałam i poszłam za nim. Wsiedliśmy do jego samochodu. Także był stary. Mike zapalił i ruszyliśmy przed siebie. Jechaliśmy jakieś dziesięć do piętnastu minut, aż chłopak zatrzymał się przed mostkiem, który prowadził do lasu.
-Przepraszam, ale dalej nie mam zamiaru jechać. Po tym mości idziesz, a później prosto, aż zobaczysz biały, duży dom.
Lepsze to było niż iść piechotą z centrum. Podziękowałam za podwózkę i poszłam tak jak mi powiedział. Droga była długa, ale po pół godzinie ujrzałam zarys domu, który opisał mi Mike.
Nagle zaczęło mi mocniej bić serce, a w brzuchu poczułam jakby tysiąc motyli latało mi w brzuchu. Już chciałam zawrócić, kiedy blond mężczyzna wyszedł przed domu i przyglądał mi się. Nie było już odwrotu.
-Czy się pani zgubiła? – odezwał się do mnie.
Przyjrzałam mu się uważnie. Wyglądał na około trzydzieści lat, miał bladą porcelanową twarz i oczy takie samego koloru co moja babcia w Internecie. I był nieziemsko przystojny. Wystraszyłam się. Po co ja tu w ogóle przyjechałam. Po co zawracam głowę tej rodzinie.
-Nie – odezwałam się. Głos mi się trząsł – szukam pewnej osoby i tutaj mnie skierowano.
Mężczyzna rozejrzał się wokoło zdezorientowany. O matko, przecież ten dom jest pełen wampirów, a on chyba chce się na mnie rzucić.
-Kogo szukasz?
-Alice Cullen.
Przełknęłam głośno ślinę, a mężczyzna się uśmiechnął. Za nim pojawiła się dziewczyna z mojego zdjęcia. Babcia. Zupełnie na nią nie wyglądała, ale to babcia.
Alice patrzyła na mnie podejrzliwie, a ja się ponownie wystraszyłam. Bicie serca było jeszcze szybsze. Alice i mężczyzna uśmiechnęli się.
-Jestem Alice Cullen – przedstawiła się babcia – co cię do mnie sprowadza.
Nie wiedziałam od czego zacząć. Stałam pięć metrów od domu, od stojących dwójki Cullenów.
-Nazywam się Scarlett Brandon.
Wyraz twarzy Alice drastycznie się zmienił, kiedy się przedstawiłam.
-Skąd pochodzisz? - zapytała szybko.
-Z Biloxi – Alice wytrzeszczyła oczy- i jestem… jestem twoją… wnuczką.
Dokończyłam z wysiłkiem zdanie.
-Co? Nie! To nie możliwe!
-Wiem, że jesteś wampirem – mówiłam szybko – wiem, że dzień przed przeminą urodziłaś dziecko. To była moja matka. Nazywała się Charlotte. Mnie urodziła jak miała czterdzieści dwa lata. Niestety dwa lata temu zmarła. Próbowała cię odszukać tak jak ja teraz.
Przed dom wyszło więcej wampirów. Troje. Dwóch mężczyzn i jedna dziewczyna. Pewnie zamierzali mnie teraz zabić, bo uznali, że zwariowałam.
-Kiedy szukałam informacji o sobie nie natrafiłam na wzmiankę o dziecku – powiedziała Alice – Edwardzie – zwróciła się do jednego z mężczyzn – czy ona mówi prawdę?
-Nie wiem, nie mogę czytać w jej myślach- odpowiedział Edward.
Zapadła głucha cisza. Wszystkie pary wampirzych oczu wpatrywały się we mnie intensywnie. Bałam się odezwać. Nie kłamałam. Mówiłam przecież prawdę. Bez sensu było tu przyjeżdżać, tylko kłopotu narobiłam i mogłam w każdej chwili stracić życie.
-Jaką mam pewność, że mówisz prawdę? – zdała pytanie Alice.
Podałam jaj stary list na pożółkłym papierze i czarnobiałą fotografię. Wzięła ode mnie te dwie rzeczy szybko i w mgnieniu oka przeczytała list i obejrzała dokładnie zdjęcie. Teraz wszyscy wpatrywali się w moją babcię.
-Ma rację – powiedziała w końcu dziewczyna i podała list ze zdjęciem drugiemu chłopakowi, co wyszedł przed dom.
-Więc naprawdę jesteś moją wnuczką – zwróciła się do mnie.
Kiwnęłam przytakująco głową.
-Ja proponuje, żeby wszystko omówić na spokojnie w domu.
-Masz racje Carlisle – wtrącił Edward.
-Chodź nie zrobimy ci żadnej krzywdy – uśmiechnął się do mnie Carlisle.
Czwórka wampirów weszła do środka. Nie miałam wyboru, weszłam za nimi do jasnego, przestronnego salonu. Po za czterema wampirami w salonie siedziało ich jeszcze czterech i jedna mała dziewczynka, która bacznie mi się przyglądała. Nie wyglądała na wampira. Miała skórę takiego samego koloru co ja. Nagle dziewczyna podbiegła do jednej wampirzycy i położyła jej swoja dłoń do policzka. Ta zwróciła się do niej.
-Nie mam pojęcia skarbie.
-Poznaj pozostałych członków mojej rodziny – zwrócił się do mnie Carlisle – to jest moja żona Esme, to żona Edwarda Bella i ich córeczka Reneesme, a to mój syn Emmett i córka Rosalie.
Wszyscy byli nieziemsko piękni, aż poczułam się okropnie brzydka. Teraz wszyscy się we mnie wpatrywali. Czułam się bardzo nie swojo. Tymczasem Carlise zwrócił się teraz do swojej rodziny.
-To jest Scarlett Brandon i jest…
Niestety nie dokończył mówić, bo najpiękniejsza wampirzyca imieniem Rosalie mu przerwała.
-Wszystko słyszeliśmy – rzuciła z pogardą.
-Nie ładnie tak przerywać Rose – pouczyła ją Esme.
-Ja uważam, że kłamie.
W jej wyrazie twarzy było coś co nakazywało mi się jej bać. Ku mojemu zdziwieniu w mojej obronie stanęła Alice.
-A ja tak nie uważam – uważam, że mówi prawdę, a po za tym ma kilka dowodów.
-Stary list i zdjęcie? – prychnęła blondynka – list mogła napisać, a zdjęcie wydrukować.
Nie odzywałam się. Stałam jakby zahipnotyzowana. Najchętniej to bym teraz wyszła stąd i wróciła do Biloxi. Jednak nie było to możliwe, bo dosłownie wszystkie mięśnie odmówiły mu posłuszeństwa.
-Jakim cudem? To jest przecież zdjęcie z tych lat co pochodziłam. Nie ma już takiego papieru! To samo tyczy się listu. I jeszcze pochodzi z Biloxi! Nazywa się Brandon! Mało ci?
Rosalie obrażona odwróciła się i już się nie odzywała. Świetnie, więc spowodowałam kłótnię rodzinną. Możesz być z siebie dumna Scarlett, skarciłam się w duchu. Wampir imieniem Edward cały czas mi się przyglądał, tak samo jak ten co wyszedł razem z nim, Jasper. Niespodziewanie głos zabrała Bella.
-Edwardzie nic nie widzisz?
-Nie – odpowiedział wampir.
-Ciekawe. Ze mną było tak samo.
Zapadła głucha cisza. Wypadałoby coś powiedzieć, ale stałam jak sparaliżowana wszystkiemu się przyglądając. Carlisle odwrócił się do mnie i zdał mi pytanie.
-A ty Scarlett co o tym wszystkim sądzisz?
-Że chyba nie potrzebnie tu przyjechałam i wprowadziłam chaos w wasze życie.
-Masz rację! – odezwała się gniewnie Rosalie.
-Rosalie! – warknęła Alice.
-Jaki był cel twojego przyjazdu? – zdał pytanie Edward.
-Zmarła mi mama i ostatnią moją rodziną została moja babcia, czyli Alice. Chciałam po prostu ją poznać. Takie też było marzenie mojej matki. Przepraszam, że przyjechałam i zakłóciłam wasz spokój.
Nareszcie odzyskałam władzę w nogach. Wzięłam moją torbę i skierowałam się ku wyjściu. Nie tak to sobie wszystko zaplanowałam. Chciałam już złapać z klamkę, kiedy nagle pojawiła się przede mną Alice.
-Nigdzie nie idziesz – powiedziała spokojnie – jesteś moją wnuczką i ja ci wierze. Nigdy nie poznałam swojej córki, ale zaopiekuję się moją wnuczką.
-Nie żartuj Alice! – wściekła się Rosalie – nie zgadzam się, żeby ta oszustka tutaj mieszkała!
Alice wrogo stanęła naprzeciwko Rosalie. Napięcie przerwał Carlisle.
-Nie ma innego wyboru jak zagłosować. Alice?
-Tak.
-Rosalie?
-Nie.
-Ja jestem na tak. Esme?
-Tak.
-Jasper?
-Tak.
-Edward?
-Nie.
-Bella?
-Nie.
-Emmett?
-A co mi tam, tak.
-Przewyższa liczba głosów na tak. Scarlett witaj w rodzinie.
Alice wzięła mój bagaż i zaprowadziła mnie do pokoju, w którym miałam spać i tak dalej. Położyła mój bagaż na podłodze obok kanapy. Uśmiechnęła się do mnie i usiadła na kanapie. Zachęciła mnie do tego samego. Usiadłam bez żadnych protestów.
-Jutro zapisze cię do szkoły. Za tydzień zaczyna się rok szkolny. Na razie nie mamy łóżka, ponieważ my nie śpimy, ale jutro ci je kupie.
-Naprawdę nie trzeba. I tak już dużo dla mnie zrobiłaś – uśmiechnęłam się nieśmiało.
-A tam to nic takiego. W końcu jesteś moja wnuczką, a babcie rozpieszczają wnuki – zaśmiała się dźwięcznie Alice. Naprawdę czuj się tutaj jak u siebie w domu, a Rosalie się nie przejmuj ona zawsze jest taka dla nowych członków rodziny.
-Nie tylko ona głosowała na nie – powiedziałam nieśmiało.
-No tak Bella i Edward. Nie dziwię im się. To znaczy jestem trochę na nich zła, ale wiem co przeszli. Bella do niedawna była człowiekiem. Przeżyła atak dwóch wampirów oraz królewskiej rodzinie.
-Królewska rodzina?- zainteresowałam się.
Alice westchnęła. Widać że i ją spotkało to samo.
-O tak. Nazywają się Volturi i mieszkają we Włoszech. Musisz wiedzieć, że żaden człowiek nie powinien wiedzieć o naszym istnieniu.
-A jak się dowie, tak jak ja?
-Jeśli Volturi to odkryją to czeka nas śmierć, ale nie martw się, nie dowiedzą się – dodała widząc moją minę.
-I tak nie zamierzałam nikomu powiedzieć, że jesteście wampirami.
Niespodziewanie Alice mnie przytuliła. Była zimna jak kamień, ale poczułam się wspaniale. Poczułam ciepło bijące z jej martwego serca. Oczywiście bałam się trochę o swoje życie, ale tylko minimalnie.
-A wy.. nie pijecie… krwi?
Usłyszałam po raz kolejny dźwięczny śmiech Alice.
-Oczywiście, że pijemy, ale nie ludzką. Jesteśmy dobrymi, wegetariańskimi wampirami, to znaczy pijemy tylko zwierzęcą krew.
Nagle Alice mnie mocno do siebie przytuliła. Uśmiechnęłam się do niej, chociaż nie mogła tego dostrzec. Po uścisku moja babcia wstała i z zniknęła bez pożegnania. Westchnęłam i zaczęłam się rozpakowywać. Moich rzeczy było nie wiele, więc szybko sobie z tym poradziłam. Usiadłam na kanapie i patrzyłam na trzymane w ręce ramkę ze zdjęciem mojej matki, kiedy miała dwadzieścia pięć lat. Była bardzo podobna do Alice, a ja do niej. Miałyśmy te same rysy twarzy. I oczy. Ja i matka miałyśmy zielone oczy. Domyśliłam się, że takiego samego koloru były też oczy Alice.
O wilku zresztą mowa, bo kiedy tak rozmyślałam w progu mojego nowego pokoju stała Alice. W ręce trzymała komplet pościeli.
-Postanowiłam jeszcze dzisiaj kupić ci łóżko i pościel.
Wstałam z kanapy, która dziewczyna szybko zabrała, a jej brat Emmett wstawił mi nowe wielkie łoże, wraz z całą pościelą. Podziękowałam mięśniakowi ze wniesienie łóżka, a ten puścił mi perskie oko. Postawiłam ramkę ze zdjęciem na stoliku nocnym. Alice wzięła do ręki zdjęcie.
-To moja córka? – zapytała.
-Tak, to mama.
Alice patrzyła na nie z czułością. W końcu patrzyła na swoją córkę.
-Jest bardzo do mnie podobna. Zresztą tak samo jak ty.
Kiwnęłam głową. Przed chwilą myślałam o tym samym. Co w rodzinie to nie zginie. Usiadłam na łóżku, a babcia poszła w moje ślady.
Jak to dziwnie brzmi. Alice moją babcią. Wieczna siedemnastolatka babcią. Gdyby ktoś usłyszał jak zwracam się do Alice per babcia to by mnie chyba wyśmiał. Sama nie mogłam przyzwyczaić do tego. Alice nadal wpatrywała się w zdjęcie Charlotte.
-Czy mogę zrobić odbitkę? – zapytała w końcu.
-Oczywiście – odpowiedziałam szybko.
-Pewnie uważasz to za dziwne. Ale zrozum my wampiry nie możemy mieć dzieci, choćbyśmy bardzo tego chcieli. Bella z Edwardem mają córeczkę – powiedziała szybko zobaczywszy moją minę – ponieważ Bella zaszła w ciążę jeszcze przed swoją przemianą. Niestety nasza – wampirzyc fizjologia ulega po przemianie drastyczniej zmianie w skutek czego nie możemy mieć dzieci. Ja zawsze marzyłam o dziecku. O córeczce. A tu się dowiaduję, że miałam córkę. Za to teraz tobą mogę zająć się jak własną córką. Opowiesz mi coś o Charlotte?
-Jasne – uśmiechnęłam się – mama urodziła mnie kiedy miała czterdzieści dwa lata. Ojca nie znałam. Odkąd dowiedziała się, że jesteś jej matką zaczęła cię szukać, ale jak wiesz nie znalazła cię. Za to przekazała mi swój list i twoje zdjęci mi i prosiła, żebym cię odszukała. Była wspaniałą matką. I zawsze piękną. Nawet w starości nie wiele się zmieniła. Bardzo mnie kochała i zawsze chciała dla mnie jak najlepiej. Dlatego tak bardzo cierpiałam po jej śmierci. Została pochowana w Biloxi.
-Chciałabym ją odwiedzić – chociaż by na grobie. Przygotuj się jutro na wycieczkę. Albo nie pojutrze teraz jesteś pewnie zmęczona. Odpocznij sobie trochę. Aha mam dla ciebie niespodziankę. Chodź.
Wzięła mnie za rękę i poprowadziła przez cały dom Cullenów. Weszliśmy do wielkiego garażu gdzie znajdowało się osiem aut plus jedno przykryte pokrowcem. Alice podeszła do niego i ściągnęła z samochodu pokrowiec. Moim oczom ukazało się nowiutkie, czarne, lśniące Audi R8. Dziewczyna skakała z radości, a oczy jej błyszczały. Popatrzyła na mnie i zapytała.
-Podoba ci się?
-Jest fantastyczne i piękne – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-To super! Cieszę się, że ci się podoba, bo to jest prezent dla ciebie!
-Co!? – nie mogłam uwierzyć w to co mówi.
Znajdowałam się w domu Cullen od dwóch godzin, a Alice zdarzyła mi kupić łóżko oraz samochód. I to jaki samochód. Najlepsze audi. Na dodatek jakie drogie.
-Dziękuję Alice, ale nie mogę go przyjąć. Jest strasznie drogie, a ja nie mam z czego ci oddać.
-Nie lubię jak mi ktoś odmawia, zwłaszcza że jest to prezent. Głuptasku nie musisz mi za niego oddawać. Wręcz nie wyrażam zgody na oddanie mi za niego.
Bardzo mi się podobało, ale naprawdę nie mogłam go przyjąć.
-Proszę, proszę, proszę – prosiła Alice.
-Nie odmawiaj jej, bo później będzie strasznie zrzędzić – zawołał w wejściu Emmett – a po za tym auto jest super.
-Ale jesteście uparci – westchnęłam.
Wiedziałam, że przegrałam a Alice dopięła swego.
-A ty masz to po mnie – zaśmiała się dziewczyna – chodź przejedziesz się!
Była tak podekscytowana, że nie zdołałam się wykręcić. W końcu byłam jej to dłużna. Uśmiechnięta podała mi kluczyki i usiadła po stronie pasażera. Nie mając wyboru usiadłam za kierownicą i delikatnie odpaliłam auto. Wyjechałam z garażu Cullenów i pojechałam przed siebie. Jechało się fantastycznie! Fotele były obite skórą, a wyposażenie pierwsza klasa. Jazda tym autem była naprawdę świetna, a Audi było łatwe do prowadzenia. Alice poprosiła mnie, abym zwiększyła trochę prędkość. Posłuchałam jej i przekroczyłam tylko sto na godzinę. Nawet nie odczułam tej prędkości.
Chwilę później wróciliśmy do domu. Byłam trochę zmęczona. Alice przygotowała mi obiad, a po obiedzie poszłam się przespać. Śniły mi się najróżniejsze rzeczy: Charlotte, Alice, moje nowe Audi, przejażdżka nim oraz wilk. Co do znaczenia wilka nie miałam pojęcia o co chodzi, ale to tylko sen.
1
... [ Pobierz całość w formacie PDF ]